Napoleon i Polacy
Muzeum Historii Polski;
27/03/2024
Klasyfikacja praw autorskich
Transkrypcja
Miłość bez wzajemności. Przelotny romans. Realizacja egoistycznego interesu imperium. Czy Napoleon Bonaparte kochał Polaków? Albo przynajmniej czy wyjątkowo ich cenił? Może to naiwność? Może po prostu instrumentalnie nas wykorzystywał? Wprawdzie utworzone przez niego Księstwo Warszawskie było namiastką odrodzonej Polski stało się punktem odniesienia dla marzeń o niepodległości w czasie zaborów, ale czy tak naprawdę było to państwo niepodległe? Czy słynne szarże Polaków i krew przelana przez nich służyły Polsce……czy interesom innego mocarstwa? Jedno jest pewne, nasi rodacy odegrali istotną rolę w wielkim politycznym projekcie jakim było cesarstwo Napoleona. Zakończyło się to wszystko fiaskiem, ale jednocześnie……w sposób zupełnie niekwestionowany, zupełnie zmieniło świat w XIX wieku. Czy warto było się starać? O tym opowiem w dzisiejszym odcinku Rzeczy Historycznej. Jest rok 1793. To rok jednego z największych przełomów tak w dziejach Europy, jak i w dziejach Polski. Mocarstwa ościenne odcinają kolejne fragmenty Rzeczpospolitej. Rosja zajmuje ćwierć miliona kilometrów kwadratowych na wschodzie. A Prusy: Gdańsk, Toruń, Wielkopolskę, Ziemię Dobrzyńską i część Mazowsza. Tymczasem we Francji odcina się głowy królom, arystokracji, a później i rewolucjonistom. Właśnie w 1793 roku na szafocie giną król Ludwik XVI, a później jego małżonka Maria Antonina. Tymczasem młody republikański oficer z Korsyki wsławia się w walkach wojsk rewolucyjnych o Tulon i zostaje generałem. Ma raptem 24 lata. Wkrótce losy jednego z najważniejszych ludzi w historii Europy zaczną się splatać z losami Polaków. Legenda głosi, że już jako dziecko, Bonaparte miał w klasie szkoły wojskowej w Brienne-le-Chateau polskiego kolegę. Miał nim być jego rówieśnik, Władysław Franciszek Jabłonowski. Późniejszy uczestnik powstania kościuszkowskiego, a jeszcze później także generał legionów utworzonych we Włoszech przez Jana Henryka Dąbrowskiego. Pieszczotliwie nazywano go “murzynkiem”, a to dlatego, że był Jabłonowski nieślubnym synem żony generała Konstantego Aleksandra Jabłonowskiego. Nie tylko los tego Polaka miał związać się z fortuną przyszłego cesarza.
Napoleon staje się najważniejszym dowódcą w republikańskiej armii francuskiej. Zdobycie przez niego w 1797 roku Mantui zakończyło żywot pierwszej koalicji antyfrancuskiej. Koalicji, w której stroną rywali Francji byli nasi zaborcy: Austria i Prusy. A w myśl idei: wróg mojego wroga jest moim przyjacielem, dla Polaków polityka Francji stawała się szansą. Wśród żołnierzy austriackich branych do niewoli we Włoszech znalazło się wielu Polaków, którzy już wkrótce stanowili trzon kilku francuskich jednostek wojskowych. Sformułowana w porozumieniu z polskimi organizacjami w Paryżu wzmocniona uchodźcami, dezerterami oraz ochotnikami, pierwsza z legii utworzonych w ramach Legionów Polskich wyruszyła w styczniu 1797 roku jako część armii Republiki Lombardzkiej. Dowódcą tej formacji został, znany nam doskonale, gen. Jan Henryk Dąbrowski. Mundury i sztandary były w tych formacjach zbliżone do polskich. Polski był też język komend i stopnie wojskowe. W maju 1797 roku w szeregach Legionów stanęło około 7 tysięcy żołnierzy. Dąbrowski wprowadził w Legionach nowoczesny system dowodzenia. Zniósł kary cielesne. Awansował również żołnierzy niemających pochodzenia szlacheckiego. Uczył czytania i pisania. Wreszcie interesował się patriotycznym wychowaniem żołnierzy, w tym między innymi nauką historii Polski. Polem walki dla Polaków były właściwie całe Włochy. Początkowo Legiony walczyły u boku Napoleona przeciwko Włochom i Austriakom pod Rimini, Weroną czy nad Jeziorem Garda. Po kilku miesiącach Legiony przekształcono w korpus posiłkowy Republiki Cisalpińskiej, a część legionistów walczyła w Rzymie, gdzie Francuzi obalili rządy papieskie. Brali udział w zwycięskiej ofensywnie republikanów na Królestwo Neapolu, tłumili antyfrancuskie powstanie chłopskie w południowych Włoszech. Historia walk Legionów Polskich jest na dobrą sprawę tak długa jak cała epopeja napoleońska. Jeszcze w 1799 roku Polacy walczyli w szeregach francuskich tak ofiarnie, że pod bronią pozostało ich niewiele ponad 800. Oddziały polskie odbudowywały się jednak jak feniks z popiołów. Polacy walczyli dalej we Włoszech, ale też w Szwajcarii czy nad Renem.
Jak za chwilę zobaczymy, część z nich trafiła na drugi koniec świata - na Haiti. Jednakże część z polskich oddziałów, choć już nie jako Legiony Polskie, dotarła rzeczywiście z ziemi włoskiej do Polski. w czasie kampanii lat 1806-1807. Do tego wszystkiego jednak zdążymy jeszcze wrócić. Najważniejszą postacią epoki był, jako się rzekło, Napoleon Bonaparte. W 1798 roku ambicja zaniosła go przez Morze Śródziemne aż do Egiptu. Z punktu widzenia militarnego szło o to, by przejmując kontrolę nad Egiptem, odciąć Wielką Brytanię od Indii, a w ten sposób wyeliminować ją z rywalizacji na kontynencie europejskim. Rządzący Francją dyrektoriat chciał w ten sposób wysłać ambitnego generała jak najdalej od Francji, by nie stanowił politycznego zagrożenia. Sam Napoleon potraktował rzecz ambicjonalnie i nad Nil wziął ze sobą Polaków. To właśnie w Egipcie, tłumiąc antyfrancuskie powstanie, zginął jeden z najbardziej znanych Polaków z otoczenia Napoleona Bonapartego, Józef Sułkowski. Był nie tylko adiutantem, ale prawdziwym ulubieńcem generała Bonapartego. Jako dziecko z arystokratycznej rodziny miał być paziem na dworze Marii Antoniny. Później stał się zaprzysięgłym republikaninem i jednym najsłynniejszych polskich jakobinów. Wcześniej jednak wziął udział w wojnie w obronie Konstytucji 3 maja w 1792 roku, co dało mu ustanowione wówczas najwyższe polskie odznaczenie wojskowe, order Virtuti Militari. Sułkowski wyjechał z Polski zostając obywatelem Francji, ale targany patriotycznymi porywami, próbował jeszcze w 1794 roku wziąć udział w insurekcji kościuszkowskiej. Nie udało się. Nie zdążył. W stopniu kapitana znalazł się za to w armii francuskiej w północnych Włoszech. Traktowany początkowo z nieufnością, wyróżnił się w walce. Dostrzegł go sam Napoleon mianując, no właśnie, swoim adiutantem.
W bitwie pod Arcole został poważnie ranny ratując życie przyszłemu cesarzowi. Po sukcesach w Europie, które sławiły nazwisko Napoleona w 1798 roku, przyszedł czas na kolejne wyzwanie, wspomniane zdobycie Egiptu. Tu jednak nieliczni Polacy walczący w armii napoleońskiej zostali potraktowani jak okupant i najeźdźca. Doświadczył tego sam Sułkowski, który zasłużywszy się w kilku starciach, między innymi oblężeniu Aleksandrii czy w bitwie pod Piramidami, poniósł tragiczną śmierć na przedmieściach egipskiej stolicy, gdy powracał z patrolu. Tak raportował to sam generał Bonaparte do władz w Paryżu: Co ciekawe, nazwisko Sułkowskiego jest jednym z siedmiu polskich nazwisk, jakie zapisano na łuku triumfalnym w Paryżu wzniesionym dla uczczenia walczących i poległych za Francję w czasie rewolucji francuskiej i wojen napoleońskich. Udział w słynnej wyprawie pod piramidy wzięło co najmniej kilku innych oficerów i żołnierzy polskich, między innymi Józef Zajączek, Józef Grabiński czy Antoni Hauman. Francuzi podczas wyprawy do Egiptu prowadzili na szeroką skalę rozmaitego rodzaju badania. Szczególną rolę odgrywały badania archeologiczne. Utworzyli oni pierwszą instytucję powołaną do rejestrowania i systematyzowania prac archeologicznych pod nazwą Instytut Egipski w Kairze. Efektem jego działalności stało się wydanie ponad dwudziestotomowego dzieła “Opisanie Egiptu”, które do dziś jest dziełem absolutnie klasycznym. Wśród licznego grona naukowców zaangażowanych przez Francuzów do opisania Egiptu byli także Polacy. Wspomniany Sułkowski, posługujący się językiem arabskim i tureckim, był w gronie założycieli Instytutu Egipskiego. Z kolei Józef Feliks Łazowski poczynił podczas ekspedycji szereg pomiarów kartograficznych korygując w kilku miejscach mapę Egiptu. W latach 1798-1800 wstępnie rozpoznał on teren i wykonał pierwsze pomiary, które dały podwaliny do znacznie późniejszej budowy kanału przez Przesmyk Sueski.
Tymczasem walki w Egipcie przysporzyły Napoleonowi chwały i umożliwiły mu w przyszłości przejęcie władzy w Paryżu. Ale sprawie polskiej szczególnie się nie przysłużyły. Było to być może pierwsze ostrzeżenie, że walka u boku Napoleona będzie Polaków wiele kosztowała, a niekoniecznie wcale przyniesie efekty, o jakich marzyli. Wątek walki w koloniach czy pomocy we francuskich podbojach jest jednym z najsmutniejszych rozdziałów w polsko-napoleońskiej historii. Wróćmy do wspomnianego już wcześniej szkolnego kolegi Bonapartego. Władysław Franciszek Jabłonowski był jednym z tych Polaków, którzy przelali swoją krew walcząc z buntem niewolników na Haiti. Tam bowiem trafiła część legionistów z oddziałów formowanych przez Jana Henryka Dąbrowskiego. Dlaczego tak? Czy to niegodziwość i skrajny cynizm francuskiej polityki. Niewątpliwie tak. I taka też była cena, jaką Polacy musieli zapłacić za wejście do imperialnego projektu Napoleona. W lutym 1801 roku Francuzi podpisali traktat pokojowy z Rosją i Austrią, spychając tym samym sprawę polską w niebyt. W Legionach otwarcie krytykowano Napoleona. Wielu oficerów rezygnowało ze służby. A tymczasem sam Napoleon, ówcześnie już jako pierwszy konsul Francji, zdecydował się stłumić trwający od lat bunt niewolników na Santo Domingo, wyspie dzisiaj znanej jako Haiti. Wśród 27 tysięcy żołnierzy wysłanych przez Atlantyk znalazło się ponad 5 tysięcy Polaków. A zatem raz jeszcze, cynizm? Bezdyskusyjnie. Napoleon po prostu pozbył się swoich polskich niewygodnych przyjaciół z Europy. Na Antyle trafiły ostatecznie dwie polskie półbrygady stacjonujące wcześniej w północnych Włoszech. Pierwsza, nosząca numer 113, po włączeniu do francuskiej armii, liczyła sobie blisko 3 tysiące żołnierzy i oficerów. Druga o numerze 114 to 2, 5 tysiąca ludzi. Dotarły one na Santo Domingo odpowiednio we wrześniu 1802 i w lutym kolejnego roku. Na Polaków czekał tam prawdziwy koszmar. Nie było mowy ani o żadnym odpoczynku po trudach przeszło trzymiesięcznej podróży przez Atlantyk, nie było czasu na aklimatyzację w tropikach.
Głównodowodzący pacyfikacją buntu generał Charles Leclerc od razu wysłał Polaków na pierwszą linię frontu. Legioniści z marszu ruszali do walki z kompletnie nieznanym przeciwnikiem w ciężkim terenie. W gęsto zalesionych górach. Polacy słynący z bitności w Europie w nowych realiach zupełnie nie potrafili się odnaleźć. Francuscy przełożeni narzekali na ich brak odwagi i apatyczność. Legioniści czuli się niepewnie w obcym terenie. Nie znali lokalnego języka. W dodatku zupełnie nie potrafili przystosować się do wymagań wojny partyzanckiej. Polacy przywykli do natarć w wielkich formacjach i kompletnie nie radzili sobie w starciach z niewielkimi grupami partyzantów. Beznadziejne walki i choroby zbierały obfite żniwo. Wojna partyzancka była obliczona na wyniszczenie Nieszczęśnicy, którzy żywi trafiali w ręce haitańskich partyzantów, nie mogli liczyć na zmiłowanie. Jeden z wyjątkowo tragicznych epizodów odnajdziemy we wspomnieniach mjr. Stanisława Kieszkowskiego, który wspominał, że partyzanci okrutnie obchodzili się z polskimi jeńcami. Nic zatem dziwnego, że ogromna większość polskich żołnierzy zginęła lub zmarła na skutek chorób w czasie walk o Santo Domingo w latach 1802-1803. Do Europy wróciło raptem kilkuset z nich. Ale też nie mogło być inaczej, bo Francuzi w bezprecedensowy sposób szermowali życiem polskich żołnierzy. Polacy na terenie własnych ziem mieli ruszyć do walki w czasie I wojny polskiej, jak nazywa to francuska historiografia. Okres od grudnia 1806 roku do lipca 1807 to czas wyjątkowo istotny w naszej historii. Są to bowiem właśnie miesiące tej wojny. Jej finałem był traktat tylżycki i utworzenie Księstwa Warszawskiego. W prowadzących do tego sukcesu oblężeniu Gdańska i w walkach pod Tczewem brali udział Polacy, między innymi grupa wojsk pod dowództwem gen. Jana Henryka Dąbrowskiego utworzona z połączenia legii północnej i legii poznańskiej. Pierwsza z tych formacji powstała pod koniec 1806 roku na polecenie Napoleona, który nakazał tworzyć oddziały złożone z Polaków służących w armii pruskiej wziętych do niewoli lub z dezerterów. Jej organizatorem był generał Józef Zajączek, wspomniany już przeze mnie wcześniej weteran wojny polsko-rosyjskiej 1792 roku i powstania kościuszkowskiego, jakobin, ale i uczestnik kampanii włoskiej i wyprawy egipskiej. Polacy zdobyli Tczew, a później brali udział w oblężeniu i wejściu do Gdańska. Na końcu biorąc jeszcze udział w bitwie pod Frydlandem, która przesądziła o losach kampanii i tym samym całej wojny.
Wspomniane formacje stały się zalążkiem armii Księstwa Warszawskiego. Niestety już niebawem Polacy zostali wykorzystani ponownie w sposób cokolwiek niejednoznaczny. I co dziwne nadal jest to przedstawiane u nas jako chwalebna karta w historii. Gdy w 1807 roku powstawało Księstwo Warszawskie i przynajmniej częściowo spełniały się polskie sny o niepodległości, Napoleon postanowił zająć Portugalię i Hiszpanię. Do tej pory oba te królestwa współpracowały z wrogą mu Wielką Brytanią. W początkach 1808 roku wojska francuskie zajęły Barcelonę i Madryt. Nowym władcą Hiszpanii ogłoszono brata cesarskiego, Józefa Napoleona. I chociaż armia hiszpańska podobnie jak cała hiszpańska administracja były w rozsypce, w kraju rozkwitł antyfrancuski ruch partyzancki. Hiszpania stała się w ten sposób kolejnym frontem wojen napoleońskich. W takiej sytuacji Napoleon potrzebował sojuszników, w tym między innymi właśnie wojsk polskich. Jedną z polskich jednostek, które trafiły do Hiszpanii, był elitarny I Pułk Szwoleżerów-Lansjerów Gwardii Cesarskiej, gdzie służyli między innymi młodzi polscy arystokraci Tomasz Łubiński, Wincenty Krasiński czy Jan Kozietulski.
Pomimo służby na żołdzie francuskim pułk wyróżniał się między innymi mundurami wzorowanymi na tych, które nosiła Kawaleria Narodowa przed 1794 rokiem. Gdy jesienią 1808 roku Napoleon ruszył na Madryt by odbić go z rąk powstańców i posadzić ponownie na tronie swojego brata, jego armia utknęła pod Somosierrą. Przełęcz Somosierra na wysokości ponad 1400 m n. p. m. stała się miejscem niezwykłej szarży. Szarży jakiej świat do tej pory nie widział. Francuscy wojskowi meldowali, że pozycje hiszpańskie są nie do zdobycia. “Zostawcie to Polakom”, miał odpowiedzieć Napoleon. Niedługo później ponad 200 szwoleżerów pod dowództwem Jana Kozietulskiego zebrało się do szarży. Trwała ona nie więcej niż 10 minut. Przy zaskakująco niskich stratach, 57 kawalerzystów z czego 22 poległo, Polacy zdobyli pozycje i umożliwili Napoleonowi marsz na Madryt. To piękne zwycięstwo, którym Polacy zdobyli sobie szacunek francuskich towarzyszy broni, było jednocześnie zwycięstwem w wojnie niesprawiedliwej, w wojnie napastniczej, w której byliśmy członkami armii inwazyjnej i okupacyjnej. Znowu męstwo polskiego żołnierza zostało przez Napoleona wykorzystane w gruncie rzeczy w złej sprawie. Pomimo wszystko przeszło do legendy. Przeczytamy o nim choćby w Mickiewiczowskim “Panu Tadeuszu”. 7 lipca 1807 roku rosyjski car Aleksander i cesarz Napoleon zawarli pokój w Tylży. Dziś to rosyjskie miasto Sowieck u ujścia rzeki Tylży do Niemna przy granicy z Litwą. To porozumienie było w swoim czasie jednym z najbardziej kompleksowych układów międzynarodowych epoki, ale przetrwało tylko 5 lat. De facto oznaczało dominację Francji na kontynencie. Imperium Bonapartego rozciągało się teraz od Żmudzi aż po Pireneje. Jednym z najistotniejszych ustaleń, na jakie przystał rosyjski władca, było przekształcenie części polskich ziem zaboru pruskiego w Księstwo Warszawskie. Nominalnym władcą tego państwa został król Saksonii Fryderyk August, bliski sojusznik Napoleona. Nota bene ten sam, którego w Konstytucji 3 maja Sejm polski wyznaczył na następcę króla Stanisława Augusta Poniatowskiego i to jako władcę dziedzicznego. Tak pisał o Księstwie Warszawskim Franciszek Ksawery Dmochowski. Dobrze pokazuje to, że współcześni Polacy nie byli zachwyceni Księstwem Warszawskim.
Pomorze pozostało pod władzą pruską. Kraj nie miał zatem dostępu do Morza Bałtyckiego. Rozmiarami zresztą nie przypominał rozległej I Rzeczpospolitej. I siłą rzeczy musiał też być słaby militarnie. Polskie elity polityczne liczyły jednak, że pełna odbudowa terytorialna Polski przywrócenie państwu nazwy Królestwo Polskie nastąpią już w niedalekiej przyszłości. Księstwo utworzone w 1807 roku z części ziem zaboru pruskiego w dwa lata później, w wyniku wojny z Austrią, zostało powiększone o część ziem zaboru austriackiego. W czerwcu 1812 roku w momencie rozpoczęcia przez Napoleona inwazji na Rosję przekształcono je formalnie w Królestwo Polskie. Jednak klęska tej inwazji przekreśliła marzenia o trwałej odbudowie niepodległej polskiej państwowości. A zatem Księstwo Warszawskie formalnie było to państwo niepodległe z sejmem, senatem, rządem i armią oraz suwerennym władcą i z własną konstytucją. No ale właśnie, z konstytucją nadaną przez Napoleona i to jeszcze nadaną w saskim Dreźnie 22 lipca 1807 roku. W rzeczywistości zatem Księstwo Warszawskie zależało w pełni od Napoleona i Francuzów. Choć przecież z drugiej strony przyniosło wiele urządzeń, które unowocześniały ziemie polskie, na czele z Kodeksem Napoleona, który jak na owe czasy stanowił nowoczesną kodyfikację prawa cywilnego. Napoleon darzył Polskę i Polaków uczuciem, wielokrotnie podkreślając, że należą do jego najwierniejszych i najlepszych żołnierzy. Znany z bogatego życia uczuciowego miał odnaleźć także miłość nad Wisłą. Pomimo tego, że w domu czekała na niego cesarzowa Józefina. Tą miłością była Maria Walewska powszechnie w historii nazywana “panią Walewską”. Po raz pierwszy Walewska spotkała się z Napoleonem w styczniu 1807 roku. Niedługo potem, w wyniku awansów cesarza, została jego oficjalną metresą. Jak często podróżowała z Napoleonem, jak często bywała we Francji, tego tak naprawdę do końca nie wiemy. Wiemy natomiast, że pani Walewska w maju 1810 roku urodziła Napoleonowi syna. Niedługo później cesarz rozwiódł się z Józefiną tylko po to by poślubić Marię Ludwikę, córkę austriackiego cesarza Franciszka II. Napoleon otoczył jednak swoją polską wybrankę opieką, między innymi obdarował ją pałacykiem w Paryżu. Walewska odwzajemniała się lojalnością. Odwiedzała ukochanego tak często, jak mogła, na przykład w czasie jego wygnania na Elbie. Romans Napoleona i Walewskiej stał się tematem popkultury i jeszcze przed II wojną światową nakręcono między innymi film “Pani Walewska” z Gretą Garbo w roli Marii, a w latach ’60 już na polskim podwórku film “Marysia i Napoleon” z Beatą Tyszkiewicz i Gustawem Holoubkiem w tytułowych rolach. Wybór córki austriackiego cesarza ponad polską szlachciankę miał nie tylko wymiar prestiżowy. Szło o decydujące starcie, jakiego szukał Napoleon, o wojnę z Rosją.
W ten sposób przemawiał cesarz Napoleon do żołnierzy przed wyprawą na Rosję. Jej celem było utrzymanie blokady kontynentalnej Wielkiej Brytanii, która była nagminnie łamana przez Rosję. Innymi słowy szło o hegemonię w kontynentalnej Europie. Jednak II wojna polska, jak nazwał ją sam Napoleon, zakończyła się katastrofą. Pomimo błyskotliwych zwycięstw i zdobycia Moskwy cesarz stracił blisko 90% swojej wielkiej armii liczącej dobrze ponad 500 tysięcy żołnierzy. Z liczby około 100 tysięcy walczących na wojnie Polaków powróciło około 24 tysiące. Dalsze kampanie militarne lat 1813, 1814 i 1815 raz jeszcze potwierdziły geniusz militarny cesarza Francuzów, ale był to już łabędzi śpiew napoleońskiej Francji. Klęski pod Lipskiem z października 1813 roku i pod Waterloo z czerwca 1815stanowiły symbolicznie ostatnie akordy końca napoleońskiej Europy. Polacy związawszy się z Napoleonem przegrali tak jak on sam. Napoleon dał Polakom nadzieję na odzyskanie niepodległości. Jego imię znajduje się w polskim hymnie, a wielu ludzi do dziś uważa go za człowieka oddanego sprawie polskiej. Cóż w rzeczywistości karta polska była dla Napoleona po prostu wygodnym środkiem prowadzenia polityki. W Europie, w której czołowe role odgrywały nieprzyjazne Francji Rosja, Austria i Prusy, jakaś polska niezależność i polskie postulaty były po prostu cesarzowi Francuzów na rękę. Czy Polacy mieli alternatywy? Naturalnie. Ich symbolem może być choćby książę Adam Czartoryski, który w latach 1804-1806 pełnił funkcję ministra spraw zagranicznych Rosji. Sympatia, jaką potrafił on wyjednać wobec Polaków u cara Aleksandra I, nie była jednak większa od tego, co Polacy uzyskali dzięki wsparciu Napoleona. Kongres Wiedeński z lat 1814-1815 dał Polakom Królestwo Polskie w ramach państwa carów, ale to już zupełnie inna historia.
Dane o obiekcie
-
Nazwa / Tytuł
Napoleon i Polacy -
Twórca / Wytwórnia
-
Rodzaj
-
Kategoria
-
Zakres chronologiczny
-
Data wykonania
27/03/2024 -
Czas trwania
0h 26min 15sek -
Osoby występujące
-
Miejsce
-
Numer inwentarzowy
MHP-04-4723 -
Klasyfikacja praw autorskich
-
Permalink
Opis
Film Ridleya Scotta „Napoleon" udowodnił, że próba przedstawienia biografii Napoleona Bonaparte to nie lada wyzwanie. W dzisiejszym odcinku Rzeczy Historycznej ułatwimy sobie zadanie i spojrzymy na cesarza Francuzów mając na względzie jeden wątek - polskie dążenia do odzyskania niepodległości. W którym momencie losy Napoleona zaczęły splatać się z losami Polaków? Czym były Legiony Polskie z końca XVIII wieku i co w nich robił Jan Henryk Dąbrowski, którego znamy z polskiego hymnu? Kim był Józef Sułkowski, adiutant Bonapartego? Co Polacy robili na Haiti? Dlaczego do historii przeszła słynna szarża Polaków pod Somosierrą? Powstanie Księstwa Warszawskiego do pewnego stopnia spełniło polski sen o odzyskaniu niepodległości. Ostatecznie jednak, podobnie jak francuski geniusz wojny, ponieśliśmy klęskę. Czy mieliśmy prawo wiązać nadzieję z wielkim politycznym projektem Napoleona?
Rozdziały:
00:00 Dał nam przykład Bonaparte
01:13 Imperium polskich nadziei
10:36 Krew przelana dla imperium
18:26 Nieszczęśliwa miłość