Szwedzi w Warszawie, czyli o grabieżach w czasie Potopu Szwedzkiego - wykład dr Katarzyny Wagner
02/06/2024
Klasyfikacja praw autorskich
Transkrypcja
- Witam państwa w Muzeum Historii Polski na finisażu pokazu wystawienniczego "Zaginiony w Potopie - królewski pałac Villa Regia". Jest to ostatni z elementów naszego dzisiejszego wydarzenia. Mieliśmy o godzinie 12.00 pokaz... Wykład obecnej z nami pani Anny Kalinowski na temat dworów azowskiego w XVI i XVII wieku. Była to opowieść o świecie, który no chyba można powiedzieć, że powoli wzrastał w taką potęgę. Nie wiem, czy do tej potęgi dotarł, ale no coraz bardziej się umacniał w tej swojej wspaniałości. No i przyszedł ten potop szwedzki, jeden z tych momentów, które doprowadziły do upadku tego świata, tych dworów, tego świata Wazowskiego. I teraz, szanowni Państwo, o tym upadku, o grabieżach potopu szwedzkiego opowie pani doktor Katarzyna Wagner z Uniwersytetu Warszawskiego, Wydział Historii. Zapraszam pani doktor.
- Dzień dobry. Dziękuję bardzo. O upadku nie będzie, ponieważ potop co najwyżej zahamował pewne procesy, ale tak zupełnie, żeby spowodował takie dramatyczne zmiany, to może nie. Drodzy Państwo, co jakiś czas pojawiają się takie wzmianki w prasie o tym, że dawne potęgi kolonialne, dawne państwa kolonialne, dokonały zwrotu obiektów do krajów, z których te obiekty były w przeszłości przewożone... Wywożone z tych krajów. No więc te obiekty później zostały zwrócone. No więc tego typu relacje w mediach, w prasie powodują coś, co ja nazywam trochę żartobliwie restytucyjnym efektem motyla, gdzie się pojawia temat kolonii. Więc my zaczynamy od razu pytać a co tam u naszych kolegów, sąsiadów z Północy? Czy oni by nam jednak tych rzeczy nie oddali? Hmm. Zaczynam od tego, ale pokażę Państwu jeszcze dwa inne obiekty. Przybornik myśliwski, lata 20. XVII wieku. W latach 30. XX wieku nasi koledzy z Muzeum Narodowego w Warszawie nabyli ten przybornik myśliwski do swoich zbiorów. Kupili go od osoby prywatnej. Składa się on z trzech noży. To jest taka skórzana pochwa, bardzo ciekawa.
W środku znajduje się herb Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Fajny kształt, dosyć oryginalny, bardzo dobre wykonanie. Lata 20. XVIII wieku też ciekawy, bardzo ciekawy obiekt. Dlaczego o nim wspominam? Dlatego, że nasi koledzy w latach 30 tych XX wieku, prawie 100 lat temu kupili ten obiekt, gdyż był to łup wojenny, który Szwedzi w czasie Potopu do Szwecji przetransportowali. No i różne losy, które tam później się działy z tym przedmiotem doprowadziły do tego, że obiekt ten stał się własnością osób prywatnych. W latach 70. Dziękuję bardzo. Więc poopowiadałam Państwu o obiekcie. Chyba nie umiem tego obsługiwać. Te obrazki zaraz powrócą. Drodzy Państwo. Więc przedmiot, który za chwilę zobaczycie, podtrzymamy Państwo jeszcze przez chwilę w niepewności. W latach 70. Ulof Palme, czyli premier Szwecji, przekazał na ręce premiera Polski gigantyczny obiekt kilkunastometrową, kilkunastometrową akwarelę, która nazywana jest w Polsce rolką sztokholmską. W Szwecji nazywana jest dla odmiany rolką polską. Przedstawia ona, na razie musicie mi Państwo zaufać, wjazd orszaku ślubnego Konstancji Habsburżanki Zygmunta III, czyli jesteśmy w roku 1605.
No i ta akwarela również stała się łupem wojennym, który także w czasie potopu szwedzkiego Szwedzi z Rzeczpospolitej wywieźli. Ale ten temat łupów wojennych powraca systematycznie w bardzo wielu odsłonach. W 2002 roku na Zamku Królewskim w Warszawie miała miejsce, była prezentowana wystawa o tytule "Orzeł i Trzy Korony. Sąsiedztwo polsko szwedzkie nad Bałtykiem w epoce nowożytnej od XVI i XVIII wieku". I tam również ten temat łupów wojennych był poruszany. Nasi koledzy ze Sztokholmu, również z Zamku Królewskiego i ze Zbrojowni Królewskiej, także kilka lat później, w 2008 roku, również zorganizowali tym razem seminarium, podczas którego dyskutowali o tym, w jaki sposób w ogóle muzealnicy powinni mówić o łukach wojennych. Czy przyznawać się, że jest to łup wojenny, czy w ogóle pomijać, to to jest dosyć trudny problem wystawienniczy. No bo jeżeli my dzisiaj z naszej dzisiejszej perspektywy czytamy, że coś jest łupem wojennym, to automatycznie mamy negatywne skojarzenia. I moim celem na dzisiejsze nasze spotkanie jest. Moim celem dzisiaj jest to, żebyście państwo nie mieli takich skojarzeń. Jeżeli będziecie patrzyli na przedmioty opisane jako trofea albo łupy wojenne dla epok przeszłych, zwłaszcza dla epoki nowożytnej, dlatego, żebyśmy nie przekładali metodologii metodyki naszego myślenia, współczesnego naszych ram prawnych, także takich, o których my dzisiaj funkcjonujemy, na przeszłość, a zwłaszcza na zwłaszcza na epokę, zwłaszcza na epokę nowożytną. Czy jest nadzieja? Potrzebuje obrazu Przepraszam, nie wiem, czy...
No dobrze, drodzy Państwo, trochę w takim razie będzie, trochę w takim razie będzie inaczej. Proszę sobie wyobrazić, że cofamy się w czasie. Pewnie część z państwa była widziała pokaz tych przedmiotów, które zostały z Wisły wyłowione. Część z państwa była pewnie także odprowadzana. Słyszeliście opowieść, która która tam była stworzona? Więc przenieśmy się w czasie do roku 1654. Wyobraźcie sobie, że znowu jest czerwiec. Dziś jest drugi, wtedy był szósty i zostajecie wybrani królem tudzież królową Szwecji. Czerwiec 1654. Trochę już słyszeliście o Szwecji. Tutaj słyszałam od kolegów, że zostaliście wystraszeni, że Szwecja była krajem ubogim. Szwedzi się zachwycali tym, co w Polsce widzieli. Już trochę widzieli wcześniej, bo oni już trochę widzieli w Niemczech, bo prowadzili jednak wojnę trzydziestoletnią. Zresztą nie tylko w Niemczech bywali, więc trochę świata już zwiedzili. No dobra, przynajmniej Europy. Wyobraźcie sobie, drodzy państwo, że zostajecie królem. Jakie pierwsze działania byście podjęli jako nowy król? Ja pytam zupełnie poważnie. Czego król potrzebuje, żeby sprawować rządy?
No pan pokazuje, że kasy. No oczywiście, że kasy potrzeba. No trzeba zajrzeć, co tam się w tym skarbie dzieje, prawda? No w skarbie za dużo się nie dzieje. No bo Szwedzi dopiero co skończyli wojnę trzydziestoletnią. I chociaż oficjalny bilans jest pozytywny, no bo są nabytki terytorialne, między innymi Szczecin i okolice Szczecina, to są te tereny jeszcze nabytki. W Niemczech są nabytki, które Szwedzi otrzymali w wyniku wojny trzydziestoletniej. No ale wojna jest kosztowna. To nie jest tak, że prowadzimy wojnę, otrzymujemy ziemię i wychodzimy na plus. I kupa złota jest w skarbie. No zazwyczaj tak to nie wygląda. No więc skarb nie jest zbyt dobrym stanie, świeci pustkami. Czym jeszcze byście się zainteresowali? Sukces wizerunkowy. Sukces wizerunkowy jest zawsze świetnym pomysłem. PR w każdej epoce ma się bardzo dobrze. A jak najlepiej osiągnąć sukces wizerunkowy w epoce nowożytnej? Oczywiście, jak się wygrywa wojnę, to jest się od razu superbohaterem. No i tak też jest w przypadku Karola X Gustawa, który jeszcze jako Karol, bez X, Karol miał doświadczenie militarne. No więc jak najbardziej wiedział, co robić w tym fachu. No więc to było takie jego naturalne środowisko. Jakieś jeszcze pomysły? Skąd można by było na przykład jeszcze pieniądze pozyskać? Komu zabrać? Podatkom się trzeba przyjrzeć. Drodzy Państwo, kontrybucje są podatkami wojennymi, to za chwilę też o tym sobie porozmawiamy. No ale no fajnie byłoby, jakby więcej osób płaciło podatki albo wyższe podatki, albo więcej osób płaciło podatki. No więc król faktycznie zaczyna się przyglądać temu, kto te podatki płaci. No i co się okazuje? Okazuje się, że pod koniec panowania królowej Krystyny to jest ta królowa, która abdykuje w Szwecji. W 54 roku wyjeżdża do Rzymu, zmienia religię, dużo tam się dzieje w jej życiu. No więc okazuje się, że w czasie panowania królowej Krystyny około 63% terenów w Szwecji i w Finlandii znajdowało się w rękach szlachty. Co to oznacza? To oznacza, że wpływy z tych terenów nie trafiały do skarbu centralnego. No to co zrobić w takiej sytuacji?
No niech płacą. Czyli to to działało trochę na podobnej zasadzie, jak trochę redukcja takiej polityki uprzywilejowania pewnych grup, pewnej grupy społecznej. Czyli jeżeli odbierzemy im tą ziemię, którą otrzymali bezkosztowo, bez konieczności płacenia podatków i będziemy mieli kazali płacić te podatki, no to my będziemy mieli pieniądze pijarowo. To jest gorsze, oczywiście, no bo nikt nas nie będzie lubił, jak będziemy mu kazali płacić te podatki, prawda? No ale to już jest inna sprawa. Cel uświęca środki. No musimy mieć, musimy dysponować funduszami, żeby jakoś tym krajem w miarę sprawnie zarządzać, mimo podjętych działań bardzo różnych, głównie na rzecz uzupełnienia Skarbu Królewskiego. No, dużo pieniędzy w trybie natychmiastowym do niego nie wpada. No bo jeżeli obejmujemy tron w czerwcu 1654 roku i chcemy, żeby już, natychmiast pewne działania się zrealizowały, no to niestety tak to nie działa. Parlament zbiera się dopiero w grudniu, czyli pół roku później, zanim zapadają decyzje, zanim zostają wdrożone, zanim ci ludzie zaczną płacić. No to spokojnie mijają. Mija półtora do dwóch lat, Ale król się wcale wcale tym nie stresuje, dlatego, że jednak ta prawa strona bardzo mocno go kusi i stwierdza, że jeżeli wypowie wojnę, jeżeli rozpocznie wojnę, to zarobi pieniądze.
I teraz proszę mi powiedzieć, gdzie w tej pokrętnej pokrętne myśleniu jest logika? No bo przed chwilą, przed chwilą, czyli w 1648 roku, oficjalnie okres szwedzki skończył się troszkę wcześniej, ale nadal raptem niecałe dziesięć lat wcześniej skończyła się wojna. No i skarb. Skarb królewski świeci pustkami, a tymczasem król wymyśla kolejną wojnę. Gdzie tu jest logika? I jeszcze chce na niej zarobić. Jak zarobić na drugiej wojnie, jeżeli na pierwszej się nie udało? No, ale słabszy nie będzie miał kasy. Znaczy pytanie czy będzie miał kasę? Jak będzie miał kasę to fajnie. No bo jest słaby i ma kasę. Jak jest słaba, nie ma kasy to słaby biznes. No i faktycznie tutaj król jest zdecydowanie w taką stronę. To znaczy. To znaczy trzeba wymyślić taki kierunek prowadzenia działań, żeby żeby ten kraj był i słabszy, i dosyć zamożny. Znowu używamy współczesnych określeń jestem ich fanką, ale przyjmijmy je na na tą najbliższą, na tą najbliższą godzinę. Wybór pada na Rzeczpospolitą. Słyszeliście już Państwo dzisiaj od kolegów przy pokazie, że Rzeczpospolita od 1654 roku prowadzi wojnę z Rosją, z Moskwą?
Więc działania na dwóch frontach nigdy dobrze się nie kończą. No ale znowu, drodzy Państwo, nie mamy prawa międzynarodowego, które mówi to możecie robić, tego nie możecie robić. Mamy pewne prawo zwyczajowe, pewne zasady. Taki kodeks rycerski, można powiedzieć w cudzysłowie. Oczywiście to biorę. To znaczy jakie są zasady prowadzenia wojny w epoce nowożytnej? Wojny generalnie dzieli się na wojny sprawiedliwe i niesprawiedliwe. Wojna sprawiedliwa to taka, która jest wojną obronną. Czyli jak ktoś nas zaatakuje, to mamy obowiązek się bronić. A wojna niesprawiedliwa jest taka, kiedy chcemy na wojnie zarobić. No i się pojawia tutaj kolejny problem. No bo jak spowodować, że chcemy zarobić na wojnie? I jeszcze żeby była sprawiedliwa, żeby inni nas nie krytykowali, żebyśmy jak wojna sprawiedliwa, to możemy rabować, możemy wszystko robić. No właśnie, to jest żaden problem. Pani doktor jest historykiem i doskonale, doskonale zna realia epoki. Żaden problem. Trzeba tylko wytłumaczyć, że to Rzeczpospolita chce zaatakować Szwecję. I to się dzieje w grudniu i w styczniu, czyli 1654-1655.
Karol Gustaw tłumaczy Riksdagowi, czyli parlamentowi szwedzkiemu. Rzeczpospolita abstrahując już od tego, że trwa wojna z Rosją, Rzeczpospolita szykuje się do wojny z Rosją, ze Szwecją. Przepraszam. Dziękuje bardzo. Rzeczpospolita jak najbardziej jest w pełnej gotowości. Już się szykuje, wręcz wręcz się gotuje. Czyli Szwecja musi się bronić, ale Szwecja się musi bronić, uwaga nie na swoim terytorium, tylko na terytorium Rzeczypospolitej. No bo to będą działania wyprzedzające ruchy Rzeczypospolitej. No pokrętne, prawda? No ale tak, przyznaję rację Karolowi temu dlatego głównie, że no dzieje wojen ze Szwecją, Szwecji, z Rzeczpospolitą, no już kilka tych wojen mieliśmy, no może nie kilka, ale już mamy doświadczenie wojen w XVII wieku, w XVI wieku mieliśmy sporne, sporne głównie, temat dynastii Wazowskiej i królów Rzeczpospolitej, którzy używali również tytulatury królów Szwecji. No to zawsze może irytować sąsiadów, prawda? Jak ktoś mówi, że jest naszym królem, jeżeli nie jest. Ale w parlamencie pojawia się podstawowy głos, to znaczy nie ma pieniędzy, ale wojna trzydziestoletnia już była prowadzona w taki sposób, że pieniędzy również nie było, ale jednak te działania wojenne się odbywały.
No więc pojawia się rozbudowana koncepcja tego, co już było wypracowywane podczas wojny trzydziestoletniej, czyli wojna na kredyt. Nawet Szwedzi w swojej historiografii nazywają potop szwedzki, wojną z Polską 1655-1660 albo wojną na kredyt. Dlatego, że wymyślono sposób następujący, ponieważ na samym początku potrzebujemy środków, żeby rozpocząć w ogóle działania, no bo musimy zwerbować, uzbroić, mieć czym wykarmić naszych żołnierzy. No, potrzebujemy pieniędzy, potrzebujemy pieniędzy, to pożyczymy je od najbogatszych. Problem z pożyczkami jest niestety taki, że trzeba później je zwrócić. No to w jaki sposób je zwrócimy? Zwrócimy je z pieniędzy, które zarobimy, albo uwaga z przedmiotów, które zrabujemy. Dlatego potrzebowaliśmy statusu wojny sprawiedliwej, żebyśmy mogli również rabować. No ale w trakcie wojny ludzie mają to do siebie, że lubią jeść. Niestety muszą. No więc trzeba tę armię wyżywić, trzeba ją opłacać. I stąd też koncepcja nakładania kontrybucji, czyli podatku nadzwyczajnego, podatku wojennego na terytoria, które są okupowane i w przypadku kontrybucji. I kontrybucje finansowe, i prowiantowe są nakładane zarówno na miasto, jak i na tereny wiejskie.
Co oznacza, że po prostu armia przechodząc przerzuca ten obowiązek zaprowiantowania utrzymania armii na te tereny, gdzie się znajdują. Oprócz tego występują jeszcze inne rodzaje podatków, które mam nadzieję, że Państwu pokażę również. W każdym razie wojna zgodnie z tą teorią, wojna ma się wyżywić. Sama sytuacja wygląda na poważną, więc będę kontynuować. Proszę sobie wyobrazić, że pokazuję państwu rejestr podatkowy. No może, może, mam nadzieję. No to będziemy zaraz pokazywać z komputera. Więc poza kontrybucjami finansowymi, prowiantowymi są jeszcze podatki, które nazywają się brandskattem. Brandskatt - podatek od ognia w dosłownym tłumaczeniu. Czyli podatek, który jest nakładany na stosunkowo nieduże terytorium. To jest taki podatek, który ma uchronić de facto nieruchomości przed spaleniem i przed plądrowaniem. Jaka jest różnica pomiędzy kontrybucjami a brandskattem? Jest taka, że kontrybucje można nakładać wielokrotnie, bo to są środki, które są potrzebne na utrzymanie armii. Brandskatt co do zasady jest nakładany tylko jeden raz, dlatego będą to wyższe środki, które mieszkańcy zapłacą w Riksarkivet w archiwum w Sztokholmie znalazłam rejestr tyczący się Warszawy, tylko jednej jej części, bo to jest rejestr, którego tytuł brzmi "Komput i deskrypcja dworów w mieście starej Warszawy, okrom Nowego Miasta i Leszna, które dadzą rejestr. O co są premonity?" Okrom nowego miasta, czyli bez nowego miasta. Czyli już wiemy, że mamy komput i opis dworów przy mieście starej Warszawy, czyli na przedmieściach. Ten rejestr obejmuje głównie Krakowskie Przedmieście i przyległe ulice odbiegające od Krakowskiego Przedmieścia. No więc jeżeli wiemy, że jest to rejestr, w którym nie ma nowego miasta i nie ma Leszna, no to prawdopodobnie te tereny również jakieś swoje osobne spisy przygotowywały. Dlaczego w taki sposób dzielono miasto? Otóż dlatego, że w przypadku Brandskatt chodziło o nieuchronność kary. Czyli jeżeli byśmy przygotowali jeden rejestr dla całej starej Warszawy i dla przedmieść, no to na miejscu Szwedów jest to podatek od ognia, czyli straszymy, spalimy, spalimy jakąś część miasta. No to jeżeli mamy duży teren, na którym mamy kilka osób, które nie zapłaciło i uporczywie twierdzą, że nie zapłacą i nikt im nie pożyczył, żeby zapłacili i żeby po prostu sprawa była załatwiona, no to przecież nie spalimy całego miasta.
No bo taktyka spalonej ziemi była stosowana, ale zazwyczaj przez naszych wschodnich sąsiadów, a nie przez Szwedów, dlatego że u Szwedów wojna ma się wyżywić sama. No więc palenie miasta nie ma żadnego sensu. Co oznacza, że podzielenie miasta czy też jakiegoś terenu na mniejsze obszary powoduje, że ta kara jest nieuchronna, bo o wiele szybciej można zareagować. No i przynajmniej w teorii można sobie jakąś tam część miasta spalić. W praktyce wiadomo, że nie możemy sobie spalić części miasta, no bo zabudowa drewniana, wiejący wiatr itd. powoduje, że te płomienie mogą się dalej rozprzestrzeniać. No i znowu wracamy. Jest to nieopłacalne z punktu widzenia, z punktu widzenia armii. Więc to są te takie podstawowe środki finansowe, które posiadała armia szwedzka, czy też posiadali Szwedzi po to, żeby się utrzymać w czasie prowadzenia działań wojennych i stąd te środki były, były pozyskiwane. Co jest również istotne, to to zaraz przejdę do rabunków. Proszę się nie martwić, gram w ten sposób na czas z nadzieją, że teraz będą obrazki. To, co jest również istotne w przypadku brandskattu, czyli tego podatku od ognia, to to, że zazwyczaj płacili go najbogatsi, czyli nie nakładano go na wszystkich mieszkańców, bo wiadomo, że biedota miejska miałaby problem z zapłaceniem.
Tym bardziej, że oni płacili także kontrybucje, które były ponawiane i ponawiane. Zazwyczaj nakładano na najbogatszych, więc to były bardzo wysokie, bardzo wysokie kwoty, które były uiszczane. Zajrzę do swojej ściągawki, gdyż przygotowywałam sobie zestawienie. Opłaty zamykały się w przedziale między 50 a 6 tysięcy florenów. Floren w największym uproszczeniu możemy uznać, że jest to równowartość złotego. W tym czasie, czyli najbogatsi płacili po 6 tysięcy. W tym czasie beczka piwa kosztowała 90 groszy, czyli 3 złote, bo jeden złotych to 30 groszy. Podnoszę poziom trudności. Wóz z drewna opałowego 36 groszy, a najbogatsi płacą po 6 tysięcy. 1000 cegieł 420 groszy. Dzienna płaca robotnika niewykwalifikowanego to tak 10-11 groszy, a roczna płaca pisarza Rady Miejskiej 600 zł. To gościu musiał 10 lat pracować. Musiałby pracować 10 lat, żeby zapłacić podatek od ognia. Więc dlatego takiemu pisarzowi darowano płacenie podatku od ognia. No bo aż tak dobrze, aż tak dobrze chłopak nie zarabiał. Z takich... Chcę państwa też wprowadzić w epokę w XVII wiek i w to, w jaki sposób myślano w ogóle o przestrzeni, o mieście, o zawodach, to wspomniałam państwu, że robotnik niewykwalifikowany zarabiał dziennie 10-11 groszy.
Dlaczego podałam, jak się państwu wydaję, dlaczego podałam państwu akurat robotnika niewykwalifikowanego? Najwięcej ok, a co jeszcze? Bo jak się pojawiają kompetencje, to już się pojawiają problemy. No bo ten już... Ten jest murarzem, no to będzie zarabiał w jakiś tam widełkach. No wiecie państwo, jak jest z widełkami w miejscach pracy. Zazwyczaj to budzi tylko komplikacje. Co do robotnika niewykwalifikowanego już teraz, mówiąc zupełnie poważnie, chodzi o to, że dlatego go bierzemy pod uwagę, dlatego, że jest to osoba, jest to, nie chcę mówić zawód. Jest to czynność, praca, którą może wykonywać każdy. Tu się nie liczy to, czy ktoś ma, czy ktoś jest niski, wysoki, szczupły, gruby. No liczy się to, czy ta osoba ma wszystkie kończyny i jest w stanie po prostu pracować fizycznie. Więc tutaj nie mamy tych zmiennych w postaci wykształcenia, wieku i tak dalej. I specjalnie tutaj też podałam państwu te przykłady innych towarów czy też innych produktów. Żebyście też zorientowali się, jaka tutaj jest gigantyczna różnica.
W tych... Są obrazki. Cudnie. Nawet jeśli będą małe, to już się cieszę. To wtedy możemy sobie już zacząć tą naszą właściwą część dzisiejszej pogadanki. Mam naciskać? To są te artykuły, o których Państwu mówiłam. Co to wywołują restytucyjny efekt motyla. To są teraz już stare, bo one chyba są z zeszłego roku. Jest ich o wiele, o wiele więcej. To jest jako przykład. Przybornik myśliwski, czyli ten, który w latach 30. XX wieku Muzeum Narodowe nabyło. Jest cały czas w zbiorach fragment Rolki sztokholmskiej, czyli to jest ten obiekt, który został zwrócony przez Olofa Palmego na Zamek Królewski, Warszawski Zamek Królewski. W zbiorach nadal jest. No i to jest ten gość, który w czerwcu 1654 roku zaczął ten cały ambaras z Rzeczpospolitą, czyli Karol X Gustaw. Trochę dramatyzmu, żeby Państwu wprowadzić dziewiętnastowieczne przedstawienie. No nie, nie, nie tak szybko to nie. Trochę dramatyzmu, czyli dziewiętnastowieczne przedstawienie poboru brandskatt. To tutaj jest brandskatt pobierany na Visby w XIV wieku. Czyli tradycja pobierania podatku od ognia była długa i nie zawsze kolorowa, ale to tak dramatycznie nie wyglądało, proszę się nie martwić. I podatek, rękopis to źródło, o którym Państwu wspominałam, czyli brandskatt z okolic Starej Warszawy i... No nie. Tracę teraz kontrolę nad tym, co się pokazuje, ale postaram się ją odzyskać. Dosyć prosty jest ten rejestr. Numer porządkowy, czyli dwór, z boku kwota, która została uiszczona. Na dole jest podsumowanie, czyli ile z danej strony udało się zebrać stron. Są trzy strony, bo mamy 109 płatników. I co jest ciekawe tutaj wszystkie rachunki się zgadzają. No przy 109 osobach trochę trudno jest przy cwaniakować z pieniędzmi. W przypadku kontrybucji, które zawierają po sześciuset, ośmiuset płatników. W przypadku Krakowa to będzie dwa i pół tysiąca płatników. Zdarzają się pewne usunięcia, które mogą wynikać z błędu pisarza albo innych względów. No, nie jesteśmy w stanie stwierdzić, co się wydarzyło z pieniędzmi, które się nie zgadzają w tych rejestrach podatkowych. Dobrze, wracamy, wracamy. Aż tak to nie będziemy szaleć, drodzy państwo. Cofnąć chciałabym. Jeszcze. O tutaj. Tutaj. No więc tutaj mamy jeszcze, widzicie Państwo kwoty, które były pobierane w ramach kontrybucji. Tu w ramach kontrybucji w ramach brandskattu u góry. Widzicie? Ja bym chciała mieć kontrolę nad tym, co tam się dzieje, ale okej, dobrze. Tam były kwoty, które były płacone. To teraz dopóki mamy jeszcze obraz, to przejdę do kolejnej części, czyli na tym pierwszym slajdzie, który dosyć długo państwo widzieliście tam na dole, była taka dosyć długa i pokrętna rubryczka, formułka, której w której zapisałam Państwu na prośbę Ministerstwa Nauki, że projekt, którego, w którym biorę udział, którym kieruję, jest finansowany ze środków Ministra Nauki. Projekt ten tyczy się łupów wojennych. Jest to projekt dokumentacyjny, w ramach którego przygotowujemy jako zespół 10 łącznie 11 osobowy. Z członków zespołu na sali jest pani doktor Kalinowska, ale proszę mi uwierzyć, że pozostałe 9 osób poza nami również istnieją i mają się całkiem nieźle. Są to historycy, historycy sztuki zarówno w Polsce mamy nasze dwie przedstawicielki. W Sztokholmie przygotowujemy projekt, którego celem jest dokumentacja tego, co Szwedzi wywieźli podczas Potopu i podczas Wielkiej Wojny Północnej z Rzeczypospolitej.
Badamy, dokumentujemy te łupy wojenne, które znajdują się w Sztokholmie i w Uppsali. Dlaczego w Sztokholmie i dlaczego nie w całej Szwecji? Dlatego, że... I teraz zdradzę Państwu ponurą tajemnicę prowadzenia badań w Polsce. Ograniczenia budżetowe są tak duże, że stać nas tylko na salę i na Sztokholm. I osiągnęliśmy już limit finansowy. Ale wymyśliliśmy sobie to w ten sposób, że będą kolejne części. W końcu przebadamy całą Szwecję. Więc jakby ktoś z państwa był zainteresowany dołączeniem do zespołu albo miał dzieci, tudzież wnuki, które również Szwecją się interesują, to już możemy zacząć się wdrażać, bo to chwilę jeszcze nam zajmie. Ale mówiąc zupełnie poważnie, to, co w ramach tego projektu chcemy zrealizować, to stworzenie bazy online. Bazy, która będzie takim katalogiem, który będziecie państwo mogli sobie Każdy będzie mógł sobie, jeżeli będzie miał taką fantazję, pobrać fotografię obiektu, krótki opis z numerem inwentarza, z miejscem przechowywania tych tego obiektu, dlatego, że jest to projekt dokumentacyjny, czyli on ma służyć przyszłym badaczom, osobom, które w przyszłości będą chciały albo poszerzać te badania.
Bo, drodzy Państwo, ja nie będę państwa czarować, że my przebadamy wszystko w Sztokholmie i w Uppsali i że będziemy w stanie przeprowadzić badania proweniencyjne każdego obiektu, bo badania prewencyjne zakładają, że sprawdzamy historię tego obiektu od momentu jego powstania do momentu, w którym my go dzisiaj trzymamy w ręku. Więc nie będziemy w stanie tego przebadać. Nie będziemy w stanie przebadać każdego obiektu w szwedzkich zbiorach. Dlatego jest to formuła półotwarta. Baza będzie przygotowana w języku polskim i angielskim, dlatego żeby nie wykluczać kolegów z innych krajów i dlatego, żeby to, co my przygotujemy, weszło też do tak zwanego obiegu międzynarodowego, czyli żeby wreszcie to było transparentne. Później jeszcze państwu chwilę wspomnę o tym, co się dzieje, jak do tej pory były prowadzone badania. Baza online zakłada to, że jeszcze na serwerze Uniwersytetu Warszawskiego zakłada to, że ona nie zniknie po okresie trwałości projektu, czyli ona po prostu będzie. No i do tego oczywiście będzie też wydana książka. No ale wiemy też jak jest z książkami. No ich nakłady po 300 czy 500 egzemplarzy, no to raczej pod strzechy nie trafiają, czy też nie trafiają do każdego, do każdego domu.
A wspominam o tym dlatego, żeby przejść do kolejnego rejestru, tzw. rejestr warszawski. Chciałabym państwu też chwilę opowiedzieć o tym, na jakich źródłach my pracujemy. No bo to, że pracujemy w muzeach, współpracujemy z kolegami w Szwecji, także muzealnikami, to jest jedno, ale pracujemy w taki sposób, że przeglądamy, poszukujemy źródeł narracyjnych, ale też rejestrów, no bo Szwedzi wywożąc rzeczy, pakowali je na łódki i te łódki pokonywały różne trasy. Taką najbardziej podstawową, najbardziej podstawową trasą była trasa wiodąca Wisłą z Warszawy w kierunku Torunia, Malborka i później w stronę Iławy czy Pilawy. Nigdy nie pamiętam. Na Mierzei Wiślanej i następnie z Mierzei Wiślanej do na południe Szwecji, zazwyczaj do Kalmaru, kolejna baza i z Kalmaru do Sztokholmu na zamek. Dlaczego z Warszawy liczymy? Czy to znaczy, że na południu nie kradli? Kradli również. Wywozili również. Tyle tylko, że Warszawa pełniła funkcję takiego magazynu centralnego, czyli wszystkie obiekty trafiały najpierw do Warszawy. Druga trasa była trasą łączoną, jak państwu wspomniałam, podczas wojny trzydziestoletniej.
Po wojnie trzydziestoletniej Szwedzi panowali czy też nad terytoriów szwedzkich. Był zaliczany Szczecin i Pomorze Zachodnie, dzisiejsze Pomorze Zachodnie. Druga trasa wiodła częściowo Wisłą, czyli transportowano przedmioty na do Torunia i z Torunia lądem do Szczecina, a później ze Szczecina znowu do do Szwecji. Ta trasa jest już bardziej skomplikowana, podobnie jak trasa prowadząca bezpośrednio z Warszawy do Szczecina lądem, dlatego, że jak się przemieszczamy lądem, no to możemy spotkać armię koronną. Może się wydarzyć dużo różnych nieprzewidzianych rzeczy i te przedmioty mogą zostać utracone. Żeby się zorientować w tym, co jest transportowane. Szwedzi przygotowywali spisy, takie rejestry, inwentarze przedmiotów, które przewożą. Po co oni to robili? Głównie dlatego, żeby się zorientować, co oni mają, w jakim to jest stanie, czy wszystkie skrzynie dotarły, czy nikt po drodze się nie zaopiekował jakąś jakąś skrzynią. Jeden z takich rejestrów to ten, który teraz państwo widzicie. Tak, widzicie go Państwo, teraz jest to tak zwany rejestr warszawski. On składa się z trzech części. Pierwsza część jest najobszerniejsza i nosi tytuł już tłumacząc, że są to rzeczy spisane, które pochodzą z Warszawy i zostały zinwentaryzowane przez pana Juana Kleina do roku 1656, jak również teraz spisane przez Andersa Anderssona w dniu 9 marca 1657 roku.
Co to oznacza? Spis został przygotowany przez Szwedów i został odnaleziony w szwedzkim archiwum. Co wiemy? Wiemy to, że pan Klein przed rokiem 1656, czy też w roku 56, przygotował jakiś wstępny spis, który następnie jego kolega, rok później, pan Andersson, sprawdził. Andersson stacjonował w Kalmarze. Czyli wiemy, że ten spis, zarówno jak i przedmioty, które w tym spisie są uwzględnione do Szwecji z całą pewnością trafiły. Problem z tymi spiskami jest taki, że one są bardzo enigmatyczne. Tam są spisy typu 9 kolumn wykonanych z kamienia. Stół drewniany, ładny albo duży. Duży stół. Ciemny, bo chodziło o to, żeby się zorientować, że mamy nim cztery stoły czarne, a dwa jasne. Albo, że któryś nie ma nogi. Takie rzeczy również się zdarzały. Albo że mamy na przykład cztery nogi, każda od innego stołu. No po prostu, żeby ten proces transportu przebiegał możliwie jak najsprawniej. Ale to, co jest ciekawe w tym spisie. Mogę teraz nacisnąć to to, że znajduje się tam dosyć enigmatyczne, ale jednak opis mówiący o tym, że są dwie rzeźby króla i królowej w Alabastrze.
Opis jest enigmatyczny, jakkolwiek dwie rzeźby króla i królowej w Alabastrze od razu przywodzą na myśl te dwie rzeźby, które dzisiaj znajdują się w Muzeum Narodowym w Sztokholmie, na ekspozycji Sobie stoją. Również zostały wywiezione podczas potopu szwedzkiego. Zostały zamówione w 1651 roku. Trafiły do Pałacu Kazimierzowskiego, do Villa Regia. Stały sobie tam, zostały zamówione przez jana Kazimierza. Król się nimi nie nacieszył, bo pięć lat później, cztery lata później, zostały wywiezione. Czy to jest na sto procent? Są to te obiekty? Nie, nie będę państwa czarować, bo odbieram dzisiaj państwa ze wszystkich złudzeń, jeśli chodzi o szwedzkie rabunki. Ale istnieje całkiem duże prawdopodobieństwo, dlatego że nie znam, a już trochę w tej tematyce o kilka dobrych lat nie siedzę, nie znam innego zestawu zestawu pary popiersi króla i królowej, więc wydaje się, że są to te obiekty. Oprócz tego tam są jeszcze inne pozycje. Tam są meble, lustra, instrumenty muzyczne, rzeźby, uzbrojenie, książki, dokumenty. To teraz kolejne pytanie dlaczego Szwedzi kradli książki?
No dobra, ale też chodziło o jakąś zasadę. No bo trzeba było wymyślić. Trzeba było ukraść to, co miało jakąś wartość. Wartość może być materialna, może być jakaś sentymentalna, może być intelektualna. Bardzo różne, bardzo różne tam wchodzą w kwestie, które mogą być poruszane. Ja, drodzy Państwo, chodziłam do liceum na Pradze Północ, było to już parę lat temu, krótka dygresja, i mieliśmy w gruncie rzeczy podobny problem. To znaczy ci spośród moich kolegów, którzy zamiast zostawić podręczniki, zwłaszcza w pierwszych tygodniach nauki, zamiast zostawić je w szkole, nosili je ze sobą do domu, no to często byli okradani z tych książek, nie przez Szwedów oczywiście. Tylko przez jakiś niezbyt przyjemnych panów, którzy pragnęli te książki posiadać. Bynajmniej nie ze względów intelektualnych, tylko po to, żeby je sprzedać. Czyli ta książka miała wartość w tamtym przypadku mojego liceum wartość materialną. W przypadku Szwedów ta wartość książki była i intelektualna, i materialna, bo książki były bardzo drogie w epoce nowożytnej to po pierwsze. A po drugie wartość intelektualna.
Czyli ta wartość się pojawia wtedy, kiedy możemy tę książkę przekazać na przykład do biblioteki uniwersyteckiej. A czy w Szwecji był uniwersytet w tym czasie? Słyszę tu z tej strony, że Uppsala i bardzo dobrze słyszę. Uppsala już sobie istnieje ponad 100 lat. 200 jeszcze nie będzie, ale ponad 100 lat już istnieje. Za chwilę powstanie, bo w latach 60. Za 10 lat powstanie Lund również więc te książki stanowią to zaplecze intelektualne, które także do uniwersytetów będzie przydatne. Tak, tak, tak, tak, tak. Ale to po polsku również zabierano bo to znowu, to jest... Jeżeli nie jesteśmy w stanie czegoś odczytać, to mamy to jako wartość materialną, jako cenny przedmiot. W tym spisie, poza tą pierwszą częścią, o której państwu wspomniałam, jest jeszcze druga, która jest... Znajdują się również przedmioty zrabowane z Rzeczypospolitej, a przeznaczone do przekazania na dwór elektora brandenburskiego Fryderyka Wilhelma I. Nie wiem, czy kolega państwu opowiadał o kurfirście Fryderyku Wilhelmie, który... Elektorze brandenburskim, który związał się ze Szwecją i pomagał... No tak, to prawda. Więc Fryderyk Wilhelm również był jednym z odbiorców łupów, także elementów dekoracji rzeźbiarskich, które również do niego trafiały. W tym spisie znajdują się między innymi elementy wyposażenia wnętrz, które miały do niego trafić. Tapety, tapiceria, ale też i regały na książki. I trzecia, najkrótsza część to są rzeczy, które zostały zabrane z Zamku Królewskiego i tam są wymienione różnego rodzaju tkaniny dekoracyjne, tapicerie i obrusy. Krótka taka część też dosyć ogólnie wyszczególniona. Mamy również inne spisy. To jeszcze tak króciutko. Inwentarz malborski też ciekawy, bo jest to inwentarz malborski, ale w tytule czytamy, że jest to rejestr przedmiotów, które przybyły z Torunia. To dlaczego rejestr malborski, prawda? Otóż dlatego, że te rzeczy przybyły z Torunia, ale zostały spisane dopiero w Malborku, kiedy ten rejestr, kiedy zaczęłam go opracowywać, Tam głównie znajdują się powozy. Jakieś sanie, sprzęt jeździecki, jakieś ogłowia, czapraki, siodła i tak dalej. To na 90 kilka procent powiedziałabym, że te rzeczy z Torunia przybyły, ale one w Toruniu zrabowane nie zostały. Raczej one pochodziły z Warszawy ze względu znowu na wartość tego transportu, który tam się pojawił, ale także dlatego, że w tym rejestrze pod sam koniec są takie trzy obiekty, które zupełnie nie pasują do tej całej reszty, bo tam są, tam jest szabla i są to są dwie szable, dwie szable tam są które, których odpowiedniki... I one są dosyć charakterystyczne, bo one są jeszcze w pochwach i te pochwy są bardzo, bardzo szczegółowo opisane, więc one... Znalazłam ich odpowiedniki w zbrojowni królewskiej, sztokholmskiej, więc zdaje się, że one faktycznie z Warszawy jednak były zrabowane, przez Toruń dojechały do Malborka. Wspomniałam Państwu o tych książkach. No to teraz przejdźmy do tego, co podsumowało, co kończyło właściwie wojnę ze Szwecją. Czyli traktat oliwski i jego artykuł dziewiąty, w którym jasno jest powiedziane, że mają być zwrócone wszystkie archiwa, akta publiczne, greckie, sądowe, duchowne i tak dalej w terminie takim, jaki jest wskazany. No, tutaj nie ma mowy o militariach, tu nie ma mowy o dziełach sztuki, tu nie ma mowy o żadnych innych obiektach. To jest jedyny artykuł, który mówi w ogóle o kwestii rabunków i tego, co Szwedzi mają zwrócić w 1660 roku. To dlaczego? No bo wiecie, my chcemy dzisiaj, żeby nam Szwedzi oddawali obrazy, dzieła sztuki, militaria, a my tutaj chcemy w 1660 roku, zwróćcie nam archiwalia, zwróćcie nam książki i będzie spoko i już. Tu głównie chodziło o to, że Szwedzi nam zabrali metrykę koronną. Metrykę koronną, czyli taki podstawowy państwowy zbiór dokumentów. Z punktu widzenia państwa chyba najważniejszy. Osobny był dla Korony, osobny był dla Litwy. Szwedzi nam zabrali ten koronny, więc przede wszystkim zależało Rzeczpospolitej na tym, żeby ta metryka koronna z tymi wszystkimi odpisami wróciła do Rzeczpospolitej, ponieważ zostały też księgozbiory z pałace królewskie zrabowane. No to żeby też te książki, które stanowiły to dziedzictwo, żeby też wróciły. I innych przedmiotów tam nie ma. Tutaj wymieniłam państwu kilka nazwisk, kilkanaście, być może nawet są to osoby, które podejmowały działania od XVII wieku aż do XX na rzecz zwrotu przez Szwedów rzeczy, które zostały zrabowane.
Pierwszy gość wymieniony na samej górze, czyli Schroer, został wysłany tuż po podpisaniu Oliwy w 1660 roku. Pojechał do Szwecji. Nie wiedział zupełnie co ma przywieźć. Zieloniutki pojechał, drodzy Państwo niczym trawa na wiosnę. Więc na czym polegał? Polegał na tym, co usłyszał od szwedzkiego archiwisty, a szwedzki archiwista wystawił mu ze trzy skrzynie archiwaliów i książek. Schroer wiedział, że metryka koronna ma wrócić, więc metryka się zgadzała. To cała reszta. Przyjął te skrzynki, wrócił z nimi do Rzeczpospolitej w blasku chwały, że oto powrócił ze Szwecji ze wszystkimi rzeczami. Szybko okazało się, że jednak nie wszystko wróciło do Rzeczpospolitej i samych archiwaliów i księgozbioru było znacznie więcej. Kolejne działania były podejmowane w latach 80. Sobieski wysyła Bernika albo Berniga z jednego z oficerów z podobnym zadaniem. Jedź i przywieź, co zobaczysz. No więc on znowu wraca i przywozi kilkaset książek, które zostają włączone do księgozbioru królewskiego. Trochę również archiwaliów. Archiwaliów było dużo, więc można było je dzielić na takie jak powieść, powieść w odcinkach. Kolejne ekspedycje, które tutaj są wymienione, ten wyboldowany, czyli Jan Chrzciciel Albertrandi to jest istotna postać. Tu już jesteśmy w XVII wieku, lata trzydzieste. Po ponownym nawiązaniu stosunków dyplomatycznych ze Szwecją, on jedzie do Szwecji i razem z dyplomatami polskimi. I dyplomaci składają propozycję Szwedzkiemu ambasadorowi, szwedzkiemu, ministrowi spraw zagranicznych - zwracajcie nam wszystko, co macie. Szwedzi mówią, że przecież nic nie mają. Wszystko już zostało zwrócone. Byli ci goście wcześniej i o co wam właściwie chodzi? Co konkretnie chcecie? No i tu się pojawił znowu ten sam problem, czyli no, no wszystko. Doszło do sytuacji takiej, w której żeby Albertrandi został, czyli archiwista, żeby został dopuszczony w ogóle do tych źródeł, do tych archiwaliów należało podpisać takie zrzeczenie się, że Polska już więcej żadnych roszczeń do Szwecji mieć nie będzie. Ja wierzę w to, że ja w końcu oryginał tego dokumentu znajdę, bo w Szwecji archiwalia nie giną. One co najwyżej mogą być gdzieś w jakimś poszycie szczelnie ukryte. I mam nadzieję, że kiedy, znajdę i bardzo będę z tego powodu zadowolona, dlatego, że znamy ten, znamy tą opowieść z opracowań głównie i nikt się nie powołuje na konkretne źródło. W każdym razie Albertrandi spędza prawie trzy lata w Szwecji, przygotowując kopie dokumentów i wraca po tych trzech latach, przywożąc kilkadziesiąt tomów skopiowanych, przepisywanych źródeł. Kolejne XIX-wieczne później ekspedycje, które przyjeżdżają z podobnym skutkiem. Niektórzy są zainteresowani bardziej w tych rzeczach, które tyczyły się Kopernika, inni byli zainteresowani w tym, co z Warmii zostało wywiezione. Bardzo różne tam były kryteria doboru. Zazwyczaj przywożono albo kopie, albo jakieś pojedyncze oryginały i one były automatycznie włączane do królewskiej biblioteki albo do królewskiego archiwum. Kopie takie, z których korzystamy do dzisiaj, przywiózł Barwiński, Birkenmajer i Mączak, czyli lata 50. XX wieku. Zmikrofilmowano polonica, zmikrofilmowano tak zwany dział Extranea Polen, czyli te dokumenty tyczące się Polski. Tyle tylko, że znowu jak trzeba było zapłacić za to mikrofilmowanie, no to nie jest tak, że cała, cała ta kolekcja została jeden do jednego zmikrofilmowana, tylko wybierano to, co jest najważniejsze, najistotniejsze. No ale też całkiem spora praca została wtedy wykonana.
Ale znowu tylko i wyłącznie archiwalia, i tylko i wyłącznie książki. To tych wszystkich badaczy interesowało. I tutaj powracam do tego naszego projektu. Dlatego nie chcemy wydawać książek tylko i wyłącznie, dlatego chcemy wyjść z bazą online, żebyśmy za każdym, żebyśmy nie byli... Bo znowu zaczynamy, bazujemy na tym, co nasi poprzednicy wykonali. Bazujemy na tym, co robiliśmy przez ostatnie lata, ale znowu nie chcemy, żeby kolejne pokolenia zaczynały od początku, czyli żeby do tego, co zostało zrobione, żeby były dokładane już kolejne przedmioty. No to teraz, drodzy państwo, co Szwedzi rabowali? Czyli pytanie o to, w jaki sposób określić, czy coś warto zrabować, czy nie warto, po czym byście Państwo wywnioskowali, czy coś jest warte uwagi, czy niewarte? No tak, ale w czasie wojny trochę trudno jest wygooglać, ile coś jest warte. Poza tym Google'a jeszcze nie było. No dobra, po wyglądzie i po wartości to się trochę łączy, tak? No jak złote, no to zazwyczaj nie dosyć, że skromne, to jeszcze ekskluzywne. No więc złote zawsze warto zabrać. Co jeszcze warto zabrać? No, no tak, oczywiście, że tak. Jakieś różne, różnego typu kamienie szlachetne, półszlachetne. Tutaj do tego dojdą dzieła sztuki, różnego typu militaria, Militaria też są zawsze w cenie. Z militariami jest oczywiście problem, dlatego, że militaria mogą być zarówno łupami wojennymi, czyli łup wojenny to jest to co wchodzimy sobie do jakiegoś pałacu, wchodzimy do zbrojowni królewskiej czy wchodzimy do arsenału i zabieramy to stamtąd. Ale jeżeli w trakcie bitwy zabieramy przeciwnikowi broń, to są już trofea, więc to jest trochę inna kategoria. Więc trofea w ogóle są wyłączone spoza tych takich myśli restytucyjnych, no bo to jest już coś zupełnie innego. No a z kolejnej strony, jeżeli mamy na przykład szablę w stylu tureckim albo w stylu polskim i ona jest opisana w taki sposób, no to trudno jest nam powiedzieć, czy to jest łup, czy jest to trofeum, czy po prostu nie wiem. Jest to coś, co zostało zakupione.
Jeżeli nie ma do tego szczegółowej dokumentacji, księgozbiory książki, to już państwu mówiłam. No i oczywiście elementy dekoracji rzeźbiarskiej różnego typu. To taki wybór. Przykładowe obiekty, które w zbiorach szwedzkich się znajdują. Zaraz sobie o tym jeszcze szczegółowo powiemy. To jest taki przykład dosyć spektakularny z późniejszego konfliktu z późniejszej wojny, bo te zrabowane przez wojska Karola XII, czyli Wielka Wojna Północna, początek XVIII wieku. No ale jeden z takich bardziej spektakularnych przypadków dzieł sztuki 12 portretów biskupów warmińskich pochodzących z Lidzbarka Warmińskiego wiszą sobie dzisiaj na ścianie w zamku Skukloster, w bibliotece, notabene przy półce z książkami, które w czasie potopu zostały z Polski zrabowane. Popiersia króla i królowej już państwo widzieliście z dzieł sztuki, więc możemy sobie przejść swobodnie do militariów. Tutaj zdjęcie nowej ekspozycji zbrojowni królewskiej Livrustkammaren, która aktualnie jest, którą można zwiedzać w Szwecji. Różnego rodzaju jest broń biała. Będzie... Poza bronią białą będzie... To może najpierw o broni białej. W zbiorach będą karabela Jana II Kazimierza, szabla Zygmunta III Wazy, miecz Zygmunta IV. Będą zbroje husarskie, będą buzdygany, będą nawet pionki do gry, które już tam Państwo pewnie widzieliście w tym poprzednim. Pionek do gry jest tutaj, w tym narożniku. Dlaczego pionek do gry? Otóż dlatego, że na nim jest napisane, że on należy do Zygmunta III Wazy. Wszystko to, co posiadało znaki heraldyczne albo jakiekolwiek znaki własnościowe, posiadało również wartość dla Szwedów. Dlatego że rabowanie przedmiotów, które mają znaki heraldyczne, mają przynależność do kogoś, wpisywały się w tą politykę zamazywania przeszłości. Czyli to działało w wielu armiach. Czyli jeżeli komuś zrobimy coś, gdzie jest herb np. króla, to tak jakbyśmy trochę zamazywali tego króla w tej historii. Więc różnego typu będą szable, będą buzdygany, będą bardziej bardziej spektakularne. Również obiekty różnego typu tarcze, paradne, hełmy, modele. To jest bardzo ciekawy obiekt, jeden z moich ulubionych. Jest to proteza przedramienia zwana również mechaniczną ręką. Szwedzi podczas potopu zrabowali tą protezę z arsenału królewskiego warszawskiego i przywieźli do Szwecji. Nie jest to byle jaka proteza przedramienia, ponieważ te palce, które tam się znajdują, każdy z nich niezależnie od siebie się rusza.
To jest taki mercedes najwyższej klasy wśród siedemnastowiecznych protez przedramienia, dlatego, że protezy przedramienia nie należały do produktów pierwszej potrzeby wśród żołnierzy. Jeśli już, to kończyny dolne były bardziej przydatne, no bo jednak to służy do chodzenia. W przypadku kończyn górnych zazwyczaj wystarczały raczej bardziej prowizoryczne, ale też i tańsze rozwiązania typu zwykły jakiś kołek. Zwłaszcza one były praktykowane w przypadku kawalerii, która no jedną ręką da się koniem sterować, ewentualnie tą wodze drugą. Można sobie wtedy do tego przedramienia dostosować. W przypadku protez, których są już zarysowane palce tak jak tutaj, ale one się nie ruszają. To jest taka wersja dla średnio zamożnych, a najbardziej ekskluzywna jest właśnie taka, jak tutaj państwo widzicie, czyli z tymi paluszkami, które się ruszają. Ale co jest ciekawego w tym obiekcie? Otóż to, że jak Szwedzi go zabrali, zawieźli do zbrojowni w Sztokholmie. Tamta mechaniczna ręka jest odnotowana w inwentarzu w latach 70. po raz pierwszy w XVII wieku, ale także później, na początku wieku XVIII. Otóż dlatego się pojawia na początku wieku XVIII w 1702 roku, dlatego że kiedy jest kolejna wojna Szwecji z Rzeczpospolitą, Wielka Wojna Północna, czyli wspomniany już Karol XII, prowadzi działania wojenne w Rzeczypospolitej, to jego koniuszy traci. Tak się składa. Nigdy nie pytam, czy jest to prawa, czy lewa. To chyba lewa jest ręka. Traci... Tak, chyba lewa. Traci w każdym razie rękę i tak się składa, że jest to odpowiednia ręka, by uzupełnić ją tym oto ekskluzywnym produktem. Więc jego koniuszy wypożycza tę protezę i używa jej do końca swoich dni. Skąd wiemy, że do końca swoich dni? Otóż stąd, że po jego śmierci jego rodzina zwraca protezę do zbrojowni sztokholmskiej. I do dzisiaj ta proteza w tych zbiorach się znajduje, więc jest to również życie po rabunku przedmiotu. Jest również ciekawa kategoria łupów, tak zwane one są bardzo różnie nazywane, w literaturze najczęściej spotkacie się Państwo z określeniem łupy wtórne. To są dwa człony w typie jak państwo patrzycie, to z którym krajem się kojarzą? Tutaj słyszę jakieś arabskie. A państwo tutaj właśnie jesteście państwo pierwszą grupą, której się to kojarzy z Turcją, z Osmanami, z Persją, a to rosyjskie, to z Moskwy jest, drodzy państwo, to jest szłon.
Jeden z tych szłonów należał do Iwana Groźnego. No więc jak sobie przypomnimy historię stosunków polsko-rosyjskich, to pamiętamy, że raz się tak zdarzyło, że polska armia do Moskwy się zapędziła. No i wtedy też chłopaki zabrali trochę fantów. To były też, to były te fanty, które między innymi chłopaki zabrali i zamknęli je bardzo szybko w arsenale warszawskim, czyli w bezpiecznej przestrzeni. Jak się pojawili nasi sąsiedzi z północy natychmiast się zainteresowali. No więc jak pakowali wszystko po kolei, to co cenne z arsenału warszawskiego zabrali też i szłony. Więc to jest taka ciekawostka. Do tej kategorii łupów wtórnych można też zaliczyć na przykład tureckie namioty, które Sobieski zabrał Turkom pod Wiedniem, a które Szwedzi na początku XVIII wieku zrabowali z Rzeczpospolitej. Więc to są tego typu obiekty. One są z metalu i tam jest jeszcze to, co tutaj jest widoczne, to jest złoto. No, jednak jeden z nich jest należał do cara, do cara chyba. Ten, chyba ten po prawej należał, tak. Różnego typu inne, także szeroko pojęte militaria. Broń różnego typu są również jest zestaw palek całkiem pokaźny. Wiecie Państwo co to palka? To taki nieduży kawałek materiału. Taki kwadracik, który w czasie którym, w czasie mszy ksiądz przykrywa kielich. Cały zestaw jest tych palek. Będą także bębny. No to raczej się spodziewamy, że są to trofea, no bo to raczej raczej pole bitwy. No różnego typu siodła, sajdaki, tak? No i chorągwie. Chorągwie są zarówno takie, które prawdopodobnie z pola bitwy pochodzą, ale też te ciemne, te czarne. To nie przypadek, że one są czarne, no bo to są pogrzebowe. I teraz, drodzy Państwo, jest ostatnia kategoria przedmiotów, czyli elementy dekoracji rzeźbiarskich. Jak już wspomniałam, to nie jest ewenement, że podczas potopu Szwedzi z Warszawy, w Warszawie demontowali tego typu obiekty już podczas wojny trzydziestoletniej. Tego typu działania również były podejmowane w wielu innych wojnach, także na podstawie różnego typu szwedzkich źródeł narracyjnych, ale też i korespondencji można sądzić, że demontaż także części tych przedmiotów, które państwo widzieliście w holu głównym. Ten demontaż odbywał się po bitwie, po wygranej przez Szwedów bitwie pod Warszawą, czyli pod koniec lipca, pewnie na początku sierpnia 1656 roku.
No i z tego też okresu pochodzi ten list, który Karol X Gustaw pisał do Bengta Oxensterny, jednego ze swoich dowódców, gdzie wydawał dyspozycje, co zdemontować i co z tym zrobić. Tutaj jest mowa o Zamku Królewskim, ale tu chodzi o Villa Regia o Pałac Kazimierzowski, więc jesteśmy bardzo blisko tego budynku, który państwo już całkiem nieźle pewnie z tego pokazu znacie. Dysponujemy też całkiem interesującą korespondencją innego generała Karola Gustawa Wrangla. To jest ten gość, który po potopie szwedzkim zaczął budować swój pałac Skukloster. To jest pałac Wrangla. Mówi się o tym, jest to miodem na serce polskich historyków sztuki, że Wrangel inspirował się Zamkiem Ujazdowskim, warszawskim Zamkiem Ujazdowskim i dlatego ta jego reprezentacyjna budowa wygląda tak, jak wygląda. No więc mamy korespondencję, w którym Wrangel wysyła listy do swojego agenta, którego miał w Warszawie. Wiemy tylko, że nosił imię Hans Filip i zlecał temu enigmatycznym Hansowi Filipowi informację, żeby zbierał wszelkie dostępne elementy, także architektoniczne i żeby się generalnie chłopak pospieszył. No bo tutaj już istniało ryzyko i niebezpieczeństwo, że za chwilę zaczną się problemy i trzeba po prostu zagęszczać ruchy.
A jeżeli obiekty są za duże, żeby zabrać je w całości, to żeby je przynajmniej przerzucić na łodzie i na tych łodziach dopiero dokonywać jakiegoś poważniejszego demontażu. No i w kolejnych dniach sierpnia, a zwłaszcza na początku sierpnia 56 roku, sytuacja jest całkiem napięta, dlatego że król się irytuje coraz bardziej. Bo wiecie państwo, no tutaj się... Jak dochodzi do... Kiedy pojawiają się jakiekolwiek prace remontowe, nawet jeśli tyczy się to demontażu, a nie takiego demontażu, żeby coś wyrywać, tylko żeby to zdemontować w taki sposób, żeby potem można było to przewieźć i ponownie ze sobą połączyć. No to wszystko ma obsuwy i opóźnienia. Każdy robił jakiś remont w domu, więc wie jak to działa. Więc król się oburzał dosyć długo i w kolejnych listach poganiał swoich dowódców, bo obawiano się, że Jan Kazimierz powróci do Warszawy z nowymi siłami. No i dojdzie do kolejnej potyczki. Chodziło o to, żeby te przedmioty jak najszybciej te elementy dekoracyjne wywieźć, A wojskowi każdorazowo odpisywali królowi, tłumacząc, że demontaż poszczególnych elementów czy portyków, czy innych elementów jest długotrwały, bo należy go wykonać z należytą pieczołowitością.
Pieczołowitością, bo materiały są dosyć kruche i delikatne. Poza tym niektóre elementy są ciężkie, więc trzeba ściągnąć więcej osób do pomocy. I to, co jest również ciekawe, a czego niestety nie pamiętam czy tutaj... Zerkam na doktor Annę, czy tutaj są te elementy z ołowianymi takimi połączeniami? Pamiętasz? To jak będziemy wychodzić, to sprawdzimy, dlatego, że część tych obiektów, która wyszła z Wisły, ona miała takie ołowiane elementy, czyli był element marmurowy na przykład i z boku był taki wystający ze środka element ołowiany. To był element, który służył do tego, żeby połączyć później niczym puzzle te elementy ze sobą. I to był główny problem, który mieli Szwedzi. No bo jeżeli ten element uległ zniszczeniu albo zgnieceniu, to połączenie na stałe tych elementów byłoby niemożliwe. I dlatego ci wojskowi tak długo tłumaczyli królowi, że to wcale nie jest taka prosta operacja. Co więcej, te elementy, które uznawano za cenne, za wyjątkowo cenne, nie demontowali żołnierze, tylko były demontowane przez zatrudnionych głównie w Warszawie murarzy.
Wiemy na pewno o tym, że pomagał we Lwowie niejaki cieśla Jakub. Więcej danych tego pana nie posiadamy. Wrangel, czyli ten od zamku Skukloster swoich listach odnotowywał, że przed wyjazdem trzeba było zabrać posadzkę między innymi z pałacu Ossolińskiego. Czyli to jest ten taki wspaniały pałac, niezwykle słynny w mieście, bo on posiadał różne bardzo nowoczesne rozwiązania, ale też mówili w korespondencji, rozmawiali o tym, wymieniali się informacjami o tym, że należy wymontować, cytuję ładne drzwi. Wiadomo, o które drzwi chodzi, jeśli ładne. Więc ta korespondencja już nie będę jej przytaczać, bo i tak już tutaj dosyć długo Państwa trzymam. Bardzo szczegółowo były opisywane, które obiekty do kogo mają trafić, które mają trafić do kurfirsta, czyli do Fryderyka Wilhelma, które mają trafić, które miały trafić do prymasa Radziejowskiego, do pewnego momentu, który wspierał, przepraszam, Radziejowskiego, ale nie prymasa, bo prymas Radziejowski był dopiero podczas Wielkiej Wojny Północnej. Rodzina Radziejowskich miała dosyć długie relacje. Do podkanclerza, tak. Dlatego, że Hieronim Radziejowski był tym, który zapraszał Szwedów do Rzeczypospolitej w czasie potopu szwedzkiego, a Michał Stefan Radziejowski prymas, zapraszał Szwedów na początku XVIII wieku i kolejnego króla, tak. Więc, drodzy Państwo, podsumowując to, co bym chciała, żebyście państwo pamiętali i żebyśmy wspólnie prowadzili kampanię na rzecz edukacji naszych, naszych kolegów, sąsiadów i innych osób, które domagają się zwrotu przedmiotów od Szwedów, to to, że jak chcą się domagać, niech się domagają, bardzo proszę. Ale żeby pamiętali o tym, że prawo wojny w XVII wieku działało trochę inaczej niż dzisiaj, czyli żeśmy pamiętali o tym, że dopuszczano rabunki w przypadku wojny sprawiedliwej, czyli wojny sprawiedliwej, czyli w domyśle obronnej, czyli tutaj trzeba było to odpowiednio dobrze nazwać i uargumentować, żeby parlament przyjął taką argumentację. Więc to jest ta teoria, ta sfera filozoficzna czy też filozofii prawa, filozoficzno-prawna. Ale z drugiej strony mamy również artykuły wojskowe, które mówią o tym, w jaki sposób armia ma się zachowywać w trakcie wojny. I w artykułach wojskowych również mamy informacje o tym, że wolno rabować, ale tylko i wyłącznie wtedy, kiedy głównodowodzący albo król wyrażą na to zgodę i powiedzą, pokażą paluszkiem, że te ładne drzwi można, ale tamte są brzydkie, więc ich już nie ruszamy.
Co oznacza, że mamy tą sferę filozoficzno-prawną, ale mamy też tą taką stricte materialną. To co dotyczyło życia, życia codziennego i to, co też zawsze powtarzam, bo uważam, że jest to bardzo ważne, to to, że armia szwedzka rabowała. To nie było ewenementem w skali Europy nowożytnej. Absolutnie nie. Każda armia rabowała i teraz mam nadzieję, że nie popsuje Państwu humoru, jeśli powiem, że polska armia również rabowała. I bardzo bym chciała kiedyś, żeby ktoś zrobił projekt na temat łupów, które znajdują się w polskich muzeach. I te przykłady obiektów, które państwo dzisiaj pokazałam, to oczywiście są tylko i wyłącznie przykłady w tym naszym projekcie. Chcielibyśmy pokazać znacznie, znacznie więcej, ale żeby móc z pełną świadomością i odpowiedzialnością przede wszystkim powiedzieć, że coś jest łupem wojennym albo coś należy do grupy trofeów, należy przeprowadzić bardzo szczegółowe badania proweniencyjne. Ja to też zawsze podkreślam, dlatego że ta granica pomiędzy łupem wojennym, trofeum, polonikami a zakupami albo podarunkami czasami jest zatarta ze względu na to, że na przykład nie dysponujemy źródłami, które nam potwierdzają pewne informacje.
To znaczy... Jest z punktu widzenia naukowego, jest różnica z punktu widzenia rozumienia w ogóle tych przedmiotów też. No bo czym innym jest, jeżeli zabierzemy komuś tarczę albo zabierzemy komuś miecz na polu bitwy w trakcie bitwy, a czym innym jest, jak pójdziemy do czyjegoś domu i zabierzemy mu ten miecz z domu wiszący na ścianie. Więc z punktu widzenia rozumienia tych różnic moim zdaniem jest... Jest różnica z całą pewnością i powinniśmy o tym pamiętać po to, żeby też nie mieszać pewnych rzeczy. No bo w tym wszystkim możemy się też spotkać ze stwierdzeniem, że coś jest polonikami. To też często hasło polonika się pojawia. Bardzo często polonika są traktowane równoznaczne z łupami wojennymi. Nie. Polonika są najszerszą grupą polonika. To wszystko to, co jest polskiej proweniencji. No właśnie. Zbroja Zygmunta Augusta, która jest w Sztokholmie, ma się całkiem dobrze, ale łupem wojennym bynajmniej nie była.
- Ale każdy polski pilot wycieczki zwiedza zbrojownię turecką zaczyna. Przynajmniej trzy razy słyszałam. Zaczyna od tego, że to jest przykład najpiękniejszej zbroi, którą Szwedzi zabrali, wtedy ja nie wytrzymuję, nie zabrali. Anna Jagiellonka wysłała szwagrowi w prezencie i zaczyna się robić nieprzyjemnie. Kasia miała podobne doświadczenia.
- Tak, tak, miałam dokładnie dokładnie takie same. Więc tak, tak to się dzieje. No więc samo to. No bo to też jest tak, no bo mamy, mieliśmy i nadal mamy relacje z różnymi państwami, wysyłamy sobie różnego rodzaju podarki. Mieliśmy co więcej, tą samą dynastię, chociaż w dwóch różnych liniach. Mieliśmy dynastię Wazów na tronie i polskim, i Szwecji. Mieliśmy te połączenia rodzinne bardzo, bardzo różne, więc Polonika albo wreszcie można było po prostu kupić sobie jakiś przedmiot, można było komuś podarować przedmiot pochodzący, pochodzący z Polski, czyli Polonika, są tą kategorią najszerszą i gdzieś tam w Polonikach możemy wyodrębnić te przedmioty, które zostały wzięte, zostały zabrane w czasie prowadzenia wojen. I tu możemy już znowu rozmawiać o tym nazewnictwie, czy coś jest łupem, czy coś jest trofeum i tak dalej. To ja dziękuję i oczywiście jestem tutaj dla Państwa, jeżeli macie pytania, wątpliwości, uwagi albo pretensje, dziękuję.
Bardzo dziękujemy za ten wykład. Myślę, że te trzy mity padły podczas tego wykładu. Pierwszy taki znak, że ta opowieść o Szwedach, którzy tutaj z jednego kraju przybywają, żeby rozgrabić bogatą Polskę, to troszeczkę tak, jakby, mam nadzieję upadł, drugi taki, że możemy starać się o odzyskanie tych łupów, tak jakby jest to tutaj kwestia bardziej skomplikowana. Trzeci, że nie da się poprowadzić wykładu bez prezentacji, co tutaj nam Pani brawurowo zaprezentowała, że absolutnie da się to zrobić. Przy okazji bardzo dziękuję tutaj kolegom z działu multimediów za opanowanie sytuacji. Szanowni Państwo, czy są jakieś pytania do pani doktor?
- Ja jeszcze jedną króciutką dygresję, ponieważ pokazałam państwu obrazek, a nie ma komentarza. Już naprawdę ostatnie zdanie. Kilka lat temu zaprzyjaźniłam się z jednym ze szwedzkich antykwariuszy, który od czasu do czasu podsyłał mi informacje o tym, że gdzieś znajduje się jakiś ciekawy obiekt, albo że on nabył jakiś ciekawy obiekt i tak dalej, i tak dalej. Kiedyś przysłał mi zdjęcie tej oto książki. Jest to tom, nie pamiętam czy pierwszy, czy drugi. W każdym razie książka jest chyba dwutomowa i przysłał mi informację następującą. Uniwersytet w Lund robił wyprzedaż książek, dubletów i kolejnych egzemplarzy. I w katalogu była informacja o tym, że najpierw sprzedawali jeden tom tej pracy, w jakiejś tam kolejnej, na kolejnej aukcji drugi. On kupił tylko jeden tom. Zdaje się, że chyba, przepraszam, nie pamiętam, czy on ten kupił, czy ten mu umknął. W każdym razie jeden z dwóch tomów nabył, drugiego nie zdążył, bo to były różne aukcje w czasie, który był od siebie stosunkowo mocno odległy. I co tu możemy wyczytać? Pewnie słabo to widać, ale tutaj mamy informację o tym, że kolegium jezuickie. Oczywiście informacja jest po łacinie i jest to książka polskiej proweniencji, więc także trzeba być czujnym, dlatego, że łupy wojenne znajdują się w instytucjach publicznych, jak na przykład biblioteki uniwersyteckiej, czasami są po prostu wyprzedawane. No bo jeżeli nie przeprowadzimy badań proweniencyjnych albo ta książka nie będzie w odpowiedni sposób opisana, albo ktoś nie będzie po prostu zważał na to, bo nie wszystkich to interesuje, to po prostu ta książka potem trafi, tak będzie zmieniała, będzie zmieniała miejsce. Miejsce, gdzie się znajduje. A z drugiej strony cały czas na tym ruchu, w tym na tym rynku antykwarycznym, no coś się dzieje, jest jakiś ruch, więc różnego typu obiekty się znajdują. Nie wiemy, kto kupił jeden z tomów tej książki. No pewnie jakaś osoba, osoba prywatna, więc w tych prywatnych zbiorach również czasami z większą, czasami z mniejszą świadomością, tego typu obiekty również się znajdują. Dziękuję, już naprawdę kończę.
- Ja mam krótkie pytanie odnośnie w zasadzie do tego, co Pani na początku wspomniała, czyli programu, który teraz realizujecie i badacie to, co Szwedzi nam wywieźli. Jak strona szwedzka podchodzi do prób badań? Czy oni są otwarci, czy może jednak się gdzieś podskórnie obawiają, że coś będziemy z roszczeń wysuwać i najpierw pogadamy, a potem powiemy oddawajcie, bo to nasze na pewno. A okej.
- Tak, tak już niejednokrotnie mówiliśmy i tam się domagaliśmy. Nawet był przygotowany swego czasu raport, w którym chyba jakaś fundacja, jakaś była fundacja, która dokonała nawet wyliczenia, w jakiej wysokości rekompensaty powinni nam Szwedzi wypłacić. Więc jeśli chodzi o Szwedów, w naszym projekcie mamy dwie koleżanki. Jedna jest pracownikiem Muzeum Narodowego w Sztokholmie, druga jest doktorantką na Uniwersytecie Sztokholmskim. One są polskiego pochodzenia, ale gdzieś tam tą tematyką się zajmują. Mamy pełne wsparcie kolegów muzealników, właściwie ze wszystkich instytucji w Sztokholmie i w Uppsali, dlatego że myślenie w Szwecji szwedzkich muzealników jest takie, że właściwie to, generalnie myślenie muzealników jest takie, że nie jesteśmy w stanie za naszego życia chociażby, choćbyśmy bardzo chcieli zrobić wszystkiego. Dlatego sobie zażartowałam, że jak macie państwo dzieci, wnuki, które chciałyby w przyszłości czymś się zajmować. Bo jeżeli ktoś państwu powie, że zrobi wszystko, to znaczy, że kłamie, patrząc państwu prosto w oczy. No nie jesteśmy w stanie. Jesteśmy tylko ludźmi, mamy takie, a nie inne moce przerobowe. Więc jeżeli my jesteśmy w stanie stworzyć zespół razem z kolegami ze Szwecji i pomóc im w opracowywaniu niektórych obiektów, to czemu z tego nie skorzystać, prawda?
I to jest takie podejście, które mają nasi koledzy. Dlatego też ta baza będzie także po angielsku, żeby to była obopólna korzyść. To właśnie parę tygodni temu rozmawiałam ze znajomą z Muzeum Armii w Sztokholmie o tym, że coraz częściej projekty naukowe mają na celu eksploatację. Jedna strona próbuje wyeksploatować drugą. A my nie chcemy nikogo eksploatować. My chcemy wesprzeć po to, że my zrobimy część pracy. Taka, która dla nas jest łatwiejsza, dlatego, że mamy źródła po polsku, których koledzy ze Szwecji nie przeczytają albo przeczytają, ale zajmie im to o wiele więcej czasu. Więc my możemy wesprzeć ten proces, który w przyszłości doprowadzi do tego, że te badania będą prowadzone o wiele bardziej kompleksowo.
- Skoro o opowieściach mowa, to już dziś Państwa zapraszam. 15 czerwca w Muzeum Historii Polski będzie dostępna wystawa czasowa Potęga Opowieści. Mam nadzieję, że znajdziecie Państwo kolejne ciekawe materiały, które. Zachęcam Was do odwiedzenia naszych skromnych progów. Dziękuję Państwu raz jeszcze. Dziękuję Pani doktor.
- Dziękuję Państwu.
Dane o obiekcie
-
Nazwa / Tytuł
Szwedzi w Warszawie, czyli o grabieżach w czasie Potopu Szwedzkiego - wykład dr Katarzyny Wagner -
Rodzaj
-
Kategoria
-
Data wykonania
02/06/2024 -
Czas trwania
1h 15min 19sek -
Osoby występujące
-
Wydarzenie
Zaginiony w Potopie. Królewski pałac Villa Regia - pokaz -
Numer inwentarzowy
MHP-04-4736 -
Klasyfikacja praw autorskich
-
Permalink