Opowieść o potędze (w) II Rzeczypospolitej - wykład prof. UW Iwony Luby
31/10/2024
Klasyfikacja praw autorskich
Transkrypcja
- Dzień dobry proszę Państwa. Właściwie już dobry wieczór, Witam w Muzeum Historii Polski na naszym kolejnym wykładzie z serii "Otwórz się na historię". Dzisiaj gościmy Panią profesor Iwonę Lubę z Uniwersytetu Warszawskiego. Pani Profesor jest kierownikiem Katedry Historii Sztuki Nowoczesnej w Instytucie Historii Sztuki na tymże uniwersytecie. Zajmuje się głównie badaniami nad sztuką polską i europejską XIX i XX wieku, ze szczególnym uwzględnieniem sztuki awangardowej i sztuki oficjalnej. Dlatego taki temat dzisiejszego wykładu Opowieść o potędze nieco prowokacyjnie to "w" w nawiasie, czyli w II Rzeczpospolitej lub Drugiej Rzeczpospolitej. Wykład ten, proszę Państwa, będzie zapowiadał wystawę, którą już niebawem zobaczymy w Muzeum Historii Polski. Wystawa nosi tytuł "Potęga opowieści". Stąd też to, jak rozumiem gra tytułu. Bardzo dziękujemy Pani profesor za to i wystawa właśnie będzie opowiadała o różnych narzędziach mówienia o historii. I jednym z takich narzędzi będzie również malarstwo historyczne, sztuka oficjalna, właśnie także okresu II Rzeczypospolitej. Chciałam też Państwa poinformować, że nasze wykłady otwarte tutaj, organizowane w muzeum są transmitowane na żywo, stąd, dlatego też właśnie taka obsługa, nasi koledzy nam pomagają i koleżanki.
Na naszej oficjalnej stronie. Możecie je znaleźć Państwo na Facebooku. I to jest taka okazja, żeby też osoby, które nie zawsze mogą przyjść, mogły wysłuchać tego wykładu. Ten wykład potem jest cały czas na tej stronie zawieszone, można go odtworzyć sobie i można go w dogodnym czasie po prostu wysłuchać. Z tego, co wiemy, tu Małgosia odpowiada za komunikację. Tych odsłon jest bardzo dużo, Małgosiu i dużo osób słucha tych wykładów. Także naprawdę zachęcamy Państwa także do takiego udziału i uczestnictwa w tym wykładzie, że Państwo nie będziecie mogli przyjść. A dzisiaj przed nami Pani profesor, współzałożycielka, członkiem Stowarzyszenia Przyjaciół Olimpiady Artystycznej, wielokrotna stypendystka Fundacji na rzecz Nauki Polskiej Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, autorka licznych monografii, artykułów, kuratorka wielu wystaw, w tym słynnej wystawy "Rok 1955". Zapraszamy Pani profesor, dziękuję.
- Dziękuję za tą prezentację. Bardzo mnie teraz Pani skonfundowana tą zapowiedzią i onieśmieliła. Natomiast bardzo dziękuję za użycie słowa narzędzia w zapowiedzi wykładu, ponieważ rzeczywiście chciałabym się dzisiaj skupić na narzędziach, jakimi się posługiwali artyści, czyli mówić nie tyle o tym, o jakiej potędze była mowa, bo to oczywiście samo z siebie wyniknie tutaj w sposób konieczny.
Natomiast to w II Rzeczypospolitej wiąże się nie tylko o potędze drugiej Rzeczypospolitej, odrodzonego państwa, ale także o narracji historycznej, wiąże się także z narracją historyczną, która się pojawiła w II Rzeczypospolitej i trzeba było wypracować język dla tejże narracji, ale także w ogóle zbudować całą tą narrację historyczną i politykę historyczną, ponieważ jej z racji nieobecności państwa na mapie Europy, państwa polskiego na mapie Europy nie było po prostu w sposób oczywisty, a jak zaraz państwo zobaczą, była ona po prostu konieczna. Nie wynikała ona z braku balansu czy z braku rozeznania realiów historycznych czy politycznych, tylko była koniecznością dla podkreślenia nieustannie rangi Polski i wagi Polski i konieczności istnienia Polski na mapie Europy nowoczesnej, Europy tej, która się zupełnie na nowo uformowała po I wojnie światowej, gdy ustalaliśmy temat tego spotkania i także jego, że tak powiem, wizualną oprawę, to dyskutowaliśmy z panem Kacprem Wysokińskim na temat tego, jakie logo, jaka fotografia tutaj powinna ten wykład zapowiadać. I zgodziliśmy się oboje od razu, że właśnie ten pomnik Jagiełły z Central Parku tutaj, na tej fotografii, jeszcze przed pawilonem polskim w 1939 roku, będzie dobrym znakiem dla tego wykładu, również z tego powodu, że łączy właśnie ową politykę historyczną, z próbą spojrzenia w przyszłość i z próbą podkreślenia wagi Polski na moment, dosłownie przed wybuchem II wojny światowej.
Jest też pewną klamrą, taką historyczną, spinającą ten okres, o którym będę za moment mówiła. Jest również przykładem pewnej niezłomności artystycznej, ponieważ artyści w okresie międzywojnia, w okresie II Rzeczpospolitej odgrywali, tu, ośmielę się powiedzieć ryzykownie, większą jeszcze rolę w budowaniu polityki kulturalnej i polityki historycznej państwa niż sami politycy. Ponieważ mieliśmy tak niezwykłą sytuację, że Ministerstwo Sztuki i Kultury było jednym z pierwszych resortów, jaki powstawał w czasie, gdy dopiero się kształtowało państwo polskie w 18 roku, ale niestety również był pierwszym i jedynym na szczęście resortem, który zniknął po kilku latach bez śladu. Myśmy nie mieli w okresie II Rzeczypospolitej Ministerstwa Sztuki i Kultury od 1922 roku, czyli zanim się ostatecznie ukształtowały granice państwa polskiego, to tego departamentu, tego resortu już nie było. I oczywiście był departament i wydział do spraw sztuki podległe Ministerstwu Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Ale jak się państwo mogą domyślać, pełnią tę funkcję pośrednią. I też z racji różnych bardzo czynników, o których dużo pisano i mówiono, między innymi też sama pisałam o tym w książce duch romantyzmu i modernizacja o sztuce oficjalnej II Rzeczypospolitej. Polska kultura z racji zaborów, ale nie tylko była bardziej kulturą słowa niż obrazu. I też nie bardzo... Przez długi czas doceniano jakość i wartość przekazu promocji różnych wartości przy pomocy właśnie obrazu. I artyści stali się tymi, którzy domagali się od państwa reprezentacji wizualnej tegoż państwa. I to dotyczy kwestii najbardziej prymarnych, jak na przykład ustalenie godła polskiego. Tego się domagali artyści od państwa. W 27 roku odbyła się cała wielka debata na temat tego, jak ma wyglądać godło polskie i że ma być ujednolicone, bo jest ich tyle, że można się pogubić. I rzeczywiście, jeżeliby się państwo dzisiaj wybrali na spacer po Warszawie, to zobaczyliby państwo, że na każdym gmachu, na każdym z gmachów, które przetrwały zawieruchę II wojny światowej, gmachów, które powstały, gmachów publicznych, jakichkolwiek, czy to będą szkoły, przedszkola, poczty czy jakiekolwiek inne urzędy, to na każdym z nich jest inny orzeł. Zupełnie inny. To jest fantazja artystyczna rzeźbiarzy. Zresztą bardzo dobre artystycznie, żeby nie było. Ale tutaj pokazuję państwu od razu już pewną przedziwną sytuację.
I dlaczego ja o tym mówię przy okazji ostatniego, ostatniego takiego wielkiego wystąpienia na arenie międzynarodowej, a mianowicie dlatego, że bojąc się zaognienia wyjątkowo trudnych stosunków Polski z III Rzeszą, u progu wybuchu II wojny światowej próbowano przedstawić inny pomnik, albo też inaczej zatytułować ten pomnik, który zamówiono Ostrowskiego, żeby Jagiełłą, czyli tym, który zwyciężył. Oczywiście Krzyżaków, nie Niemców pod Grunwaldem, ale jednak Niemcy brali to bardzo do siebie. Ta wojna pod Grunwaldem. Zresztą w czasie pierwszej wojny światowej Grunwald był jednym z pierwszych miejsc zajętych przez Niemców, symbolicznie zajętych militarnie, ale ze względów symbolicznych próbowano zmusić Ostrowskiego, żeby zmienił postać króla, żeby nie drażnić Niemców, na przykład na Bolesława Chrobrego, który się pojawia i zaraz się pojawi jako taka bardziej budująca dobre relacje z cesarstwem niemieckim postać. Ale Ostrowski powiedział, że jest to niemożliwe ze względów technicznych jest to niewykonalne. To jest zbyt poważna rzeźba, zbyt duża, zbyt ciężka. Nie zdąży. Po prostu nie da się, nie da się. I stanął ten Jagiełło. Jak wiemy, i tak to niewiele zmieniło, ale jednak pozostał ten symbol pewnej niezłomności i tej wielkiej karty historii do dzisiaj jest takim obiektem oswojonym w Central Parku, który pojawia się w kontekście różnych filmów, różnych wydarzeń sportowych, różnych wydarzeń kulturalnych właśnie w Nowym Jorku.
Więc tutaj ta niezłomność Ostrowskiego, przynajmniej w tym wymiarze symbolicznym i także w wymiarze budowania pewnej narracji o polskości i wadze Polonii, także Polaków i Polonii w Stanach Zjednoczonych się wybroniła. Więc pomnik i wystawa, i król, czyli historia, znakomita przeszłość, wielki władca, przy okazji jednoczący Litwę i i Polskę, co też było nie bez znaczenia. Zwycięzca spod Grunwaldu, Niezłomny rycerz i. No i właśnie ta prezentacja nowego pomnika w Nowym Jorku na wystawie Świat Jutra. Było dużo kontrowersji na temat tej narracji historycznej, ale w Pawilonie Polskim pojawiły się także opowieści o wspaniałej przyszłości Polski. Natomiast pamiętajcie Państwo, że byliśmy państwem, które dopiero budowało tą swoją niezależność i nie bardzo mogliśmy rywalizować z potęgą Stanów Zjednoczonych, które zaprezentowały Futuramę. Jaką taką wizję w ogóle futurystycznego, niemalże futurologicznego państwa i gdzie różnego rodzaju koncerny, bardzo silne koncerty, koncerny prezentowały również swoje supernowoczesne pawilony. Więc Polacy postawili nie tyle na nowoczesność, która też była obecna, nie tyle na politykę historyczną samej Polski, ale także na bardzo duże zasługi Polaków w budowaniu Stanów Zjednoczonych od samego początku i wkład technologiczny, wkład osobowy, wkład niepodległościowy w Stany Zjednoczone, czyli przypominano postacie Polaków, które wywarły duży wpływ na historię Stanów Zjednoczonych, a tym samym także w pewnym sensie na historię świata, poczynając od Jana z Kolna, tego, który miał odkryć Amerykę wcześniej niż Krzysztof Kolumb, a pochodził z Polski, aż po oczywiście Pułaskiego czy Kościuszkę.
Czy takie postacie, które są jakby doskonale rozpoznawalne w historii Stanów Zjednoczonych. Do tej opowieści przez wystawy jeszcze za moment wrócę. Natomiast skoro już jesteśmy przy pomnikach, to jest pomnik, o którym też rozmawialiśmy, żeby dzisiaj się pojawił, ewentualnie jako właśnie też identyfikacja wizualna wykładu, więc go od razu pokazuje. Czyli Bolesław Chrobry, także bardzo ważny władca dla Polski, który się jeszcze dzisiaj pojawi nie raz przy okazji właśnie różnych możliwości, różnych form stałej obecności Polski na mapie Europy. I Chrobry, przypominam ten, który przywitał Ottona III to ten, który godnie pochował świętego Wojciecha i jakby taka postać niezwykle ważna dla także budowania zachodniej Polski, zachodnich granic Polski. Jeszcze co najmniej dwie takie narracje z Chrobrym się nam dzisiaj pojawią i z historią polsko-niemiecką. To jest druga z nich, też przedziwna zupełnie historia. Artysta należący do Bractwa Świętego Łukasza, Jan Zamoyski, który wraz z Bolesławem Cybisem wymógł, znowu, artysta wymógł na zleceniodawcy wykonanie fresku o tematyce historycznej, o potędze polskiej i trosce i strzeżeniu nowych zachodnich i zachodnich granic państwa polskiego, piastowskiego, czyli Bolesław Chrobry, wytyczając granicę Polski na Odrze.
Zleceniodawcy, czyli Wojskowy Instytut Geograficzny, zamówił dzieło, które miało być jakąś taką po prostu dekoracją ścienną. Zamoyski powiedział, że wykona fresk. Będzie to fresk historyczny i to właśnie o takiej, a nie innej narracji. I był na tyle sugestywny, że się to udało. I tu dochodzimy do kolejnej bardzo ciekawej kwestii, która jest zupełnym fenomenem także w Europie. Ja akurat na Cytadeli myślę, że to dobrze wybrzmi, a mianowicie kiedy artyści polscy. Domagali się mecenatu państwowego, między innymi przejawiającego się w tym. Żeby określony procent kosztów budowy gmachów publicznych, tak jak to miało miejsce we Włoszech Mussoliniego, w III Rzeszy i w Związku Radzieckim, był przeznaczony na dekorację malarską lub rzeźbiarską tych gmachów. I oczywiście nie było na to żadnego odzewu, bo ten głos był głosem wołającego na puszczy. To się pojawiło jedno tylko ministerstwo, które poszło za tą sugestią. I o ironio, było to Ministerstwo Wojska i wojsko subsydiowało 1% wszystkich wydatków na cele budowlane, na dekorację artystyczną swoich gmachów i również prezentację Wojska Polskiego. Bardzo liczne w czasie II Rzeczypospolitej na różnych wystawach także miało dobrą oprawę artystyczną.
Były to albo reliefy, albo obrazy, albo różnego rodzaju nowatorskie formy takiej komunikacji wizualnej. Ale właśnie tylko w tym wypadku ten mariaż doszedł do skutku. I co jeszcze również ciekawe, zupełnie jest to nieprawdopodobne, bo Wojskowy Instytut Geograficzny mieścił się w Alejach, mieści się nadal w Alejach Jerozolimskich. To malowidło przetrwało II wojnę światową. Udało się wmówić Niemcom, że ten obraz przedstawia coś zupełnie innego niż ten Chrobry wytyczający granice zachodnie Polski. I artysta po wojnie własnoręcznie dokonywał konserwacji tego dzieła. Także zdarzają się czasami takie historie. Dosyć niesamowite, ale przy okazji pokazuję Państwu fresk. Jeden z niewielu prawdziwych fresków. Mimo licznych realizacji malarstwa monumentalnego, który jest też przykładem pewnego narzędzia, pewnej bardzo trwałej techniki, którą się posługiwali artyści, żeby budować, przypominać potęgę państwa polskiego w drugiej Rzeczypospolitej. I miało to długie trwanie i rezonowało, bo gdzieś ten pomysł zapodany przez Zamoyskiego myślę, że potem się sprawdził, czy powrócił w tych wielkich pano, które niedawno trafiły do Muzeum Historii Polski ze Stanów Zjednoczonych, które były pomyślane właśnie specjalnie na tę wystawę nowojorską 1939 roku.
Jeżeli już jesteśmy przy 39 roku, ponieważ pozwoliłam sobie na lekceważenie chronologii, traktując drugą Rzeczpospolitą jako państwo, w którym działy się różne ciekawe zjawiska i będę się skupiać właśnie na tych narzędziach artystycznych, to chciałam też pokazać, że w tym państwie czasami łączyły się ze sobą, ścierały się, ale one się wcale nie ścierały. Łączyły się ze sobą narracje, wydawałoby się ze sobą rozbieżne lub też sprzeczne. I to tutaj państwo widzą po lewej stronie jako pars pro toto, bo ja nie dam rady omówić większości dzieł, które wtedy powstała. I tak już mówię dość szczegółowo. Po lewej stronie widzą Państwo najnowocześniejszy w swoim założeniu obiekt muzealny lat 30. WwEuropie, który miał być oddany do użytku w 39 roku w Katowicach. I jak widzą państwo powstał już. A po prawej stronie dekoracją miała stać się także zamówiona specjalnie u artysty, którego widzimy na rusztowaniach. "Stacha z Warty Szukalskiego", bo tak kazał sobie mówić, czyli Stanisława Szukalskiego, wizerunek takiego siłacza mocarza prawie jakby takiego komiksowo nieprawdopodobnego superbohatera amerykańskiego. Jest to postać górnika, który wygląda trochę jak taki właśnie starożytny Piast, który ma w sobie wielką moc.
I to to wielkie dzieło było umieszczane ten relief na jednej ze ścian owego obiektu. Zresztą ku protestom między innymi dyrektora ówczesnego muzeum, czyli Dobrowolskiego. Siła opowieści zawarta w jednym i w drugim elemencie tego Muzeum Śląskiego w Katowicach, które kłuło w oczy szczególnie mocno dyrektorów wszystkich śląskich muzeów po stronie niemieckiej, sprawiły, że mimo że był to super nowoczesny gmach z windami, z automatyką no po prostu takie muzeum na miarę XXI wieku, to był to jeden z pierwszych obiektów zniszczonych po wybuchu II wojny światowej. Po prostu z czystej nienawiści do jego założonych planowanych funkcji symbolicznych. Czyli siła opowieści była duża, mimo że została zniszczona. Była na tyle silna, że nie przywłaszczono tego obiektu i nie zmieniono jego wymowy symbolicznej. Co najczęściej robiono? Zawłaszczenie przez kontekst, tylko zrównano go z ziemią całkowicie. Również zrównano całkowicie z ziemią inny jeszcze obiekt, znaczy nie jeden, ale też na samym początku wojny on spłonął w pożarze, Ale najprawdopodobniej wszystko na to wskazuje, że to była inicjatywa niemiecka. Dworzec Główny w Warszawie, który podobnie jak Muzeum Śląskie w Katowicach, miał być jednym z najnowocześniejszych dworców, jednym z największych dworców ówczesnej Europy.
A w tymże dworcu wymyślono sobie, jak rzadko w II Rzeczypospolitej, niezwykle bogatą dekorację artystyczną, malarską i rzeźbiarską. We wszystkich poczekalniach, w holu głównym i na peronach. I ta narracja miała dotyczyć zarówno potęgi Polski historycznej symbolicznie, jak i miały tam zawisnąć obrazy, na przykład pokazujące potęgę gospodarczą współczesnej Polski, malowane specjalnie z myślą o tym gmachu. Między innymi przez Rafała Malczewskiego, syna Jacka. I kilka z tych obiektów państwu pokażę, ale w kontekście jeszcze innego zjawiska, jeszcze innego wydarzenia, które z tą potęgą, o której opowiadamy dzisiaj, o której opowiadano w dwudziestoleciu, mamy do czynienia, natomiast pokazuje tę słabą jakości reprodukcję, no bo obiekt się nie zachował, ponieważ tutaj jest też taka rozbudowana narracja symboliczna, jest to niebo polskie ze znakami zodiaku z Polonią, ale też mozaika, czyli kolejna technika monumentalna. Bardzo, bardzo rzadka w owym czasie, która miała się właśnie w holu głównym pojawić. To jakby wejście do tego Dworca Głównego miało być wejściem w tą potęgę i blask prawie że taki, no prawie jak we wnętrzach sakralnych czy w wielkich bizantyjskich pałacach właśnie z tą mozaiką Felicjana Szczęsnego Kowalskiego. Jeżeli mówimy o takich monumentalnych obiektach świadczących o potędze Polski, to nie sposób jeszcze nie wspomnieć o szkole, o gimnazjum, Gimnazjum Macierzy Polskiej w Gdańsku, który był wtedy wolnym miastem, ale tuż przed wybuchem II wojny światowej. W tymże Gimnazjum Polskim powstała gigantyczna dekoracja, monumentalna i na suficie, jak i na płycinach pod oknami w auli głównej, gdzie przedstawiono znowu niebo polskie, czyli niebo polskie nad Gdańskiem. Co też było ważne, że to jest polski Gdańsk był, jest i będzie polski. A także przedstawiono, tutaj wybrałam jedną z nich, wizerunki miast polskich, w tym Gdańsk, oczywiście z czasów, kiedy Gdańsk należał do Polski, a na Dworcu Głównym w Warszawie też były przedstawienia na przykład podróży morskiej do Gdańska i podróży kolejowej do Gdyni, żeby też podkreślić jakby mnogość tych form komunikacji, ale też pewną historyczną trwałość. Tutaj trochę zmiana wbrew pozorom pokazuje wystawę i wydawałoby się, że tutaj nie ma nic, co by mówi o potędze Polski, bo mamy bardzo atrakcyjne wizualnie piano dekoracyjne Zofii Stryjeńskiej miesiące po dwa miesiące na jednym we wnętrzu Rotundy Pawilonu polskiego, na wystawie międzynarodowej w Paryżu w 1925 roku i rzeźbę Rytm Henryka Kuny.
No i teraz pytanie gdzie tu opowieść o potędze? A była to bardzo ważna wystawa, ponieważ była to pierwsza wystawa nowych państw na mapie Europy po I wojnie światowej, więc każde z państw bardzo starannie się do niej przygotowało, żeby zaistnieć. Myśmy pokazali taką narrację, w której nie ma jeszcze narracji historycznej, za bardzo nie ma wizji przyszłości, bo jeszcze jej do końca nie wypracowaliśmy. Natomiast jest narracja niezwykle mocna, myślę i czytelna, pokazująca z jednej strony po prawej stronie. Powiedzmy, że to będzie egzemplifikacja tego zjawiska, przynależność Polski do zachodniej łacińskiej Europy. Stąd rzeźba klasyczna w duchu francuskim, nowoczesnego francuskiego klasycyzmu, a po lewej stronie ludowość, folklor, żywiołowość, witalność narodu polskiego. To słowo witalności, pewnej energiczności narodu polskiego i Polski się jeszcze tutaj pojawi w zupełnie innym kontekście. W każdym razie tutaj jest mowa o potędze kulturalnej Polski, niemilitarnej, nie historycznej, tylko kulturalnej. I muszę powiedzieć, że ta narracja się przyjęła również, ponieważ Pawilon Polski się ogromnie podobał w Paryżu Zarówno jurorom, jak i zwiedzającym. Jurorom podobała się klasa artystyczna prezentowanych dzieł.
Natomiast publiczność pociągała ta baśniowość i niezwykła, intensywna kolorystyka Pano Stryjeńskiej, a także karczma, taki obiekt, powiedziałabym kulinarny. Jak to nazwać? Bistro z lajkonikiem na wysokim dachu, gdzie sprzedawano produkty regionalne polskie, kiełbasę, kaszankę i wódkę oraz ogórki kiszone i była to pełna egzotyka. I żeby się miło to konsumowało. Grała do tego jeszcze kapela góralska wysokiej klasy z Zakopanego i to też się niezwykle podobało. Ale ponieważ się tak bardzo podobało, to potem te dania regionalne i kapela góralska i ludowość pojawiły się we wszystkich pawilonach polskich, nie tylko w okresie II Rzeczypospolitej, ale także w Hanowerze na Expo. Ja pamiętam taką chatę jakąś, której nawet na wsi najbiedniejszej Polski nie zobaczymy zakrytą strzechą żubra i bigos, wtedy był bigos. I oczywiście zespół ludowy. A w Szanghaju, kiedy pawilon polski zachwycał publiczność chińską i nie tylko międzynarodową, na nowoczesnej bryle pawilonu pojawiły się wycinanki za wzór ludowych wycinanek. Więc ludowy gdzieś się tam bardzo mocno pewna konwencja narracyjna przyjęła i trwała. Natomiast ten pomysł na ten wyszynk gdzieś się wpisywał w takie rozumienie sztuki, która towarzyszyła artystom, których nazywano później artystami państwowotwórczymi, że sztuka ma być popularna i wielka zarazem, a największy polski artysta owego czasu, który się nazywał Zofia Stryjeńska i to jest absolutny fenomen w skali europejskiej, że kobieta, o której mówiono też "księżniczka polskiego malarstwa", ale także "największy polski artysta", uważała, że sztuka to jest buda jarmarczna. To jest humbug, to jest taka właśnie huczna impreza. W związku z czym ta żywiołowość, taka popularność tej sztuki i oczywiście niekoniecznie wierność historyczna ani wierność folklorystyczna sprawiły, że Stryjeńska dostała kilka Grand Prix. Na tej wystawie Pawilon Polski zdobył 172 nagrody. To jest dużo jak dla państwa, którego wcześniej nie było w tym naprawdę wysokiej rangi, z różnych kategorii i szkolnictwa artystycznego i za plakat, który był niezwykle atrakcyjny i za różnego rodzaju obiekty artystyczne. Więc rzeczywiście było to coś, co się niezwykle podobało. Więc można też opowiadać o potędze, która niesie w sobie siły militarnej ani wielkiego przekazu historycznego, ani wielkiej siły ekonomicznej czy też przemysłowej. To też będzie jeszcze, ale po prostu opowieścią o kulturze i wysokiej klasy produkcją artystyczną. Można tę opowieść o potędze zrealizować z powodzeniem. I ten pawilon się podobał zarówno we Francji widzom zagranicznym, jak i się niezwykle podobał polskiej publiczności.
Jego pozostałości, chociażby takie dalekie echa, możemy odnaleźć w Parku Skaryszewskim, gdzie nie jest ta rzeźba, bo ta jest nadal w Paryżu, w atrium Ambasady polskiej. Natomiast inna wersja Rytmu znalazła się w Parku Skaryszewskim i jest tam do dzisiaj. Jeżeli mówimy o wystawach, to nie sposób nie wspomnieć o wystawie, która wzbudziła bardzo duży niepokój po stronie niemieckiej prasy. W tym samym czasie, kiedy odbywała się ta wystawa w Poznaniu, odbitym symbolicznie i nie tylko w powstaniach, ale także symbolicznie odbitym, Niemcom, zbudowano opowieść o potędze 10-lecia II Rzeczypospolitej w bardzo trudnej sytuacji ekonomicznej, w bardzo trudnych warunkach, również klimatycznych. Kiedy powstawała ta wystawa, były nieprawdopodobne mrozy i było bardzo trudno budować budynki, ale również w niezwykle trudnej sytuacji, bym powiedziała, politycznej wewnętrznej. Ponieważ jesteśmy tutaj w 1929 roku, trzy lata po przewrocie majowym, kiedy Poznań wystąpił radykalnie przeciwko przewrotowi majowemu, a Piłsudski powiedział, że jego noga nigdy w życiu nie postanie w Poznaniu. I dotrzymał słowa i Poznań ze względów symbolicznych wybrano na miejsce nie tylko ze względu na tradycje targowe, ale także z innych względów, o których zaraz napomknę.
Wybrano na miejsce, gdzie miała się ta wystawa odbyć i się odbyła. Wybrnięto dyplomatycznie z tego nierozwiązanego konfliktu pomiędzy Piłsudskim a Poznaniem. Pojawiła się Aleksandra Piłsudska z córkami i pojawił się prezydent Mościcki. Na otwarciu wystawy natomiast Piłsudskiego noga nie powstała. Ta wystawa była też taką opowieścią o potędze. Wykorzystano projekt i zaczęto już budowę obiektu, a w zasadzie zespołu obiektów instytucji Wszechnicy Piastowskiej. Wszechnica Piastowska to był zalążek Uniwersytetu Adama Mickiewicza, bo tak się pierwotnie ten uniwersytet miał nazywać się nazywał Wszechnica Piastowska, której gmachy powstawały i w gmachach jeszcze niewykończonych, właśnie budowanych w straszliwy mróz przy użyciu nowych technologii cementu, które się na mrozie, jak państwo wiedzą, do tej pory słabo wiąże. Zbudowano do końca te budynki i w nich umieszczono właśnie ekspozycję powszechną wystawę krajową, która, jak już mówiłam, budziła entuzjazm w krajach słowiańskich, także w tych, które nie były nam przychylne w czasie pierwszej wojny światowej, na przykład w Czechosłowacji, że ta potęga Polski była tutaj na tej wystawie mocno wyczuwalna. A jak już mówiłam, Niemcy, którzy wtedy zorganizowali wówczas we Wrocławiu dużą wystawę budowlaną, bardzo głośną, z nowoczesną architekturą, w swojej prasie wykazywali pewien niepokój, nawet dosyć duży tym, że Polska się tak mocno podnosi z upadku.
I znowu mamy pewną narrację, ciekawą bardzo. Bo poza tą narracją historyczną, poza Bolesławem Chrobrym, którego państwu pokazywałam przed chwilą, ta symboliczna gra odbywała się także przez język hiper nowoczesności i to nie tylko na PWC, ale także w innych przypadkach, które tutaj państwu przytoczę, czyli zestawianie narracji historycznej, tak jak w Muzeum Śląskim w Katowicach z narracją supernowoczesne. I tu mamy powszechną wystawę krajową, gdzie akurat resorty dość istotne, na przykład resort skarbu, Ministerstwo Skarbu Państwa Polskiego do reprezentacji wizualnej, do przygotowania swoich stoisk w pawilonie zaprosiło ugrupowanie prezes, najbardziej awangardowe ugrupowanie architektów, malarzy i rzeźbiarzy w Polsce i jedno z najbardziej awangardowych w Europie. Wówczas to właśnie awangardowi architekci i przede wszystkim awangardowi artyści Henryk Stażewski, Władysław Strzemiński i Katarzyna Kobro, bo o nich głównie mowa, wykonali te projekty, które państwo widzą w Ministerstwie Skarbu. Większość przestrzeni zaprojektował Stażewski, natomiast akurat ta część, którą państwo widzą, czyli monopole spirytusowe, bardzo ważne źródło dochodu, niestety wtedy było właśnie zaprojektowane i urządzone przez Strzemińskiego i Kobro. A tu jeszcze z prasy, bo prasa, także fachowa, odnotowała ten fakt, że to super awangardowi artyści prezentują, prezentują właśnie departamenty kluczowe.
Tutaj z czasopisma "Architektura i Budownictwo" fotografie archiwalne przestrzeni zaprojektowanych przez Stażewskiego. I również przejęcie symboliczne miejsca mocno użytkowanego przez Niemców. Wzniesienie budynku, który miałby z jednej strony nowoczesność, a z drugiej wiązał się z architekturą zamkową, historyczną, co było dosyć trudne. I równocześnie byłby tak jak zamek w Poznaniu był rezydencją Hitlera, wcześniej Wilhelmińską. Tak tutaj zamek w Wiśle został zbudowany w tym samym czasie co PWK. Powstawała jako miejsce wypoczynku, takie nieformalne miejsce wypoczynku Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. No, przyjmując, że tak powiem, Śląsk symbolicznie, bardzo mocno, nie mniej mocno niż właśnie różnego rodzaju obiekty w województwie śląskim i Katowicach, o których jeszcze napomknę. Nowoczesny architekt Adolf Szyszko-Bohusz. Ale równocześnie tutaj widzimy portyk, przepraszam, portal, na którym widać Orła Piastowskiego. Takiego historycznego orła piastowskiego, mimo że już mieliśmy reformę godła polskiego. Ale tutaj jeszcze to nie rezonowało. A we wnętrzu mamy najbardziej nowoczesne wnętrze. Oficjalne wnętrze reprezentacyjne w całej Europie, z wykorzystaniem lekkiej architektury zgiętych rurek metalowych, takich jakie proponował Bauhaus. Tutaj nowocześni projektanci, w tym malarz i scenograf Andrzej Pronaszko razem z Poklewskim zaprojektowali supernowoczesny wystrój tego wnętrza.
Lekki i bardzo elegancki i bardzo nowoczesny, co odbiło się echem. I ten obiekt, i jego wyposażenie funkcjonuje na Zachodzie w podręcznikach z historii architektury wnętrz i wzornictwa przemysłowego jako takie must have w każdym podręczniku i bardzo jest dobrze rozpoznawane. Ponieważ było to tak nowatorskie, że budziło pewien nawet szoku odbiorców. To oswojono potem to wnętrze na przykład kilimami czy dywanami Spółdzielni Artystów Ład, gdzie także artyści mieli źródło dochodu i projektowali, nawiązując jeszcze też do pewnych wzorów sztuki ludowej. Ale mamy tutaj super naprawdę nowoczesne wnętrze. Jak gdyby państwo nie uwierzyli. Pierwszy krok w kierunku uwspółcześniania wnętrz oficjalnych z architektury i budownictwa, co nawet fachowa prasa odnotowała i bardzo chętnie. Mościcki razem z żoną fotografował się w tym zamku, w jego wnętrzach i także przyjmował oficjalne delegacje, mimo że nie do tego ten zameczek w Wiśle służył. Mówiłam o innych obiektach symbolicznych, więc znowu Monumentalna architektura klasycyzująca i alegorycznie. Tym razem na płaskorzeźbie także przedstawienie Polonii i Powstań śląskich, gdzie mamy właśnie zwycięską Polskę oraz tych, którzy o nią walczą. Czyli są to i żołnierze, powstańcy śląscy, ale także właśnie górnicy i hutnicy.
I teraz tak nasze wyobrażenie o tym, jak by można się dzisiaj reklamować, jest zupełnie inne niż to, które przyświecało artystom i władzom w okresie II Rzeczypospolitej. Dzisiaj mamy czas ekologii i walki z wszelkimi przemysłowymi tutaj wyziewami. Natomiast wtedy reklamowano się właśnie tym, że mamy przemysł wydobywczy, który nas uratował w końcu lat 20. W czasie światowego kryzysu ekonomicznego, dzięki ekspertowi węgla do Anglii, przetrwaliśmy wtedy kryzys, który nas nie dotknął w ogóle, albo w każdym razie w mizernym, w mizernym stopniu i mieliśmy ambicję zbudowania potęgi poprzez usprawnienie przemysłu wydobywczego i przemysłu ciężkiego na Górnym Śląsku oraz poprzez zbudowanie Centralnego Okręgu Przemysłowego, który by jednoczył wszystkie trzy byłe zabory i dawał pracę lumpenproletariatowi jskiemu, który pozostawał bez środków do życia i był zmuszony do emigracji zarobkowej do Ameryki głównie zarówno Ameryki Łacińskiej, jak i Stanów Zjednoczonych, a także do prac dorywczych, np. w Niemczech przy różnych pracach rolnych, a także we Francji. Więc żeby temu zapobiec, próbowano stworzyć miejsca pracy, które budowały potęgę Polski, dawały zatrudnienie, ale także poziom życia i poziom pewnej świadomości i edukacji.
No bo żeby być robotnikiem, trzeba było jednak jakieś jakieś umiejętności zdobyć, Więc to też była jakaś kwestia awansu i społecznego, i awansu intelektualnego. I w związku z czym ten wątek przemysłu pojawiał się już za długo. Mówię. Pojawiał się także w przewodnikach turystycznych, nie tylko opiewano piękno Tatr i Podhala, co widzą państwo po prawej stronie, ale także w popularnych przewodnikach ilustrowanych, gdzie Śląsk się promuje także oczywiście pięknymi krajobrazami, także folklorem. Ale właśnie na okładce pojawia się przemysł jako coś, co świadczy o wartości i mocy tego tegoż Śląska. I tutaj obraz jeszcze Rafała Malczewskiego pokazujący właśnie na obrazach na jednym z obrazów cyklu Czarny Śląsk właśnie tą potęgę I jeszcze stworzył cały cykl obrazów, a także reportaży o Centralnym Okręgu Przemysłowym. I te obrazy miały zdobyć zdobić Dworzec Główny w Warszawie. I teraz znowu pojawia się fotomontaż, pojawia się ilustracja książkowa i widzę Państwa radość. I taki był też mój zamysł, żeby mieli Państwo trochę radości z tego fotomontażu, w którym mężczyzna wysypuje z worka ziemniaki, bo wydaje się to być mało nowoczesne, jeżeli chodzi o budowanie potęgi Polski, a jednak było. Ponieważ chlubą Polski, co widać był Stomil. W Centralnym Okręgu Przemysłowym powstał Stomil, czyli fabryka ogumienia i ponieważ do produkcji ogumienia potrzebny był kauczuk, a jako żywo drzewa kauczukowe w Polsce nie rosną i to wiązało się po pierwsze z importem, po drugie z pewną zależnością ekonomiczną i gospodarczą, i surowcową. To wymyślono technologię pozyskiwania kauczuku z ziemniaków. Więc to, co nam się wydaje trochę absurdalne, czyli wysypywanie ziemniaków do opony, było komunikatem my potrafimy zrobić kauczuk z ziemniaków. To, co mamy jesteśmy w stanie przekuć. Pamiętajcie Państwo, że prezydent Polski Mościcki był profesorem chemii. To też budowało pewnego rodzaju takie morale technologiczne. I ten Centralny Okręg Przemysłowy, który powstawał i powstał, gdzie znajdowało pracę mnóstwo ludzi, biednych, ludzi, którzy dostawali mieszkanie, dostawali stałą pracę, dostawali też wykształcenie zawodowe był na tyle dużą chlubą Polski, że dwóch artystów pochodzących wydawałoby się z dwóch różnych galaktyk artystycznych i światopoglądowych, czyli Wańkowicz, Melchior Wańkowicz i Mieczysław Berman, artysta żydowski o poglądach lewicowych. Stworzyli wspólnie książkę "Sztafeta. Rzecz o polskim pochodzie gospodarczym", która miała chyba 8 lub 9 wydań w 1939 roku i sprzedała się w iluś milionach egzemplarzy. Po prostu prawie w każdym polskim domu była ta książka. Bo to była ta nadzieja, realna nadzieja, której elementy były wybudowane. Centralny Okręg Przemysłowy wpisujący się w plan Kwiatkowskiego budowy nowoczesnego państwa polskiego i kilka różnych okładek, kilka wydań z fotomontażami, gdzie widać jak w środku niczego, w szczerym polu powstaje właśnie nowoczesny ośrodek przemysłowy, na przykład Stalowa Wola. Tenże sam Berman. Bo to też jest ciekawe. Ta opowieść o potędze to są nie tylko artyści państwowotwórczy, to nie tylko są stylizatorzy, monumentaliści, ale to jest także awangarda. To awangarda o bardzo różnych poglądach politycznych i o bardzo różnych korzeniach narodowościowych. Tutaj mamy właśnie artystę, który nie grzebie w życiorysie, bo nie lubi, jak się komuś grzebie, czy był Żydem, czy nie Żydem. Ale on należał do żydowskiego artystycznego ugrupowania. W międzywojniu, czyli sam się deklarował jako artysta żydowski. Ale równocześnie współpracował z sanacyjnymi władzami, wykonując plakat Pocisk oczywiście produkowany w Radomiu, w fabryce łucznik.
I ten pocisk był nowoczesną bronią i w ogóle broń nowoczesna. A plakat był na tyle atrakcyjny i nowoczesny, że zdobył Grand Prix na kolejnej wystawie międzynarodowej w Paryżu w 1937 roku. Więc Berman tutaj dla Polski zdobył laury właśnie tym plakatem. Ale potęga militarna Polski współczesnej, już nie Chrobry, już nie Jagiełło, już nie Batory, który też był bardzo popularny. Pojawia się także w fotografii. Prawie w każdym domu były albumy fotograficzne. I tutaj mamy właśnie i karabin maszynowy, i wojsko jako element właśnie tej potęgi Polski. Domagano się do zbrojenia Polski. Tutaj przyspieszę troszkę, ale też mamy znowu połączenie czegoś, co jest bardzo tradycyjne, czyli Piłsudski, militaria z supernowoczesnością. To wykład o tym powinien Państwu zrobić i bardzo gorąco namawiam, żeby na nim to wymóc - Kacper Wysokiński tu obecny, który napisał pracę magisterską o transatlantyku, której mu zazdroszczę i to napisałam w recenzji, nawet tejże pracy, żebym chciała być autorką. Napisał o transatlantykach fascynującą opowieść. W każdym razie tu pokazuje mieszanie wszystkiego ze wszystkim. Supernowoczesny transatlantyk, który w przeciwieństwie do wszystkich europejskich transatlantyków nie wyglądał jak pałac glamour, tylko miał tak nowoczesne wnętrze jak zameczek w Wiśle, ale przy pomocy nowoczesnej techniki fotograficznej pokazano tam między innymi różnego rodzaju miejsca w Polsce, w tym Biskupin, który też był narzędziem walki ideologicznej w polityce historycznej polsko-niemieckiej. Więc tutaj na wielu poziomach się różne elementy ze sobą spotykają. Żeby nie było za pięknie. Chcieliśmy mieć także kolonię, ale nie na zasadzie podboju i metodą znaną, że tak powiem, z praktyk kolonialnych XIX-wiecznych Anglii, Francji, Portugalii, Hiszpanii czy Niemiec, ale na zasadzie umów gospodarczych z Liberią, które były prowadzone bardzo poważnie, żeby Polacy mogli budować pewną potęgę gospodarczą Liberii. Ale równocześnie te tłumy płynące znają państwo z Muzeum Emigracji w Gdyni, płonące do Ameryki Południowej, żeby mogły tą potęgę budować i istniała cała Liga Morska i Kolonialna, która dążyła do tego, żeby polska miała kolonie. Zostaliśmy za to bardzo mocno skarceni na arenie międzynarodowej. Chcemy mieć kolonie, ale to też jest dosyć chichot historii pewien, bo skarcili nas nie kto inny, tylko Brytyjczycy. Ci co koloni żadnych nie mieli i jak wiadomo pod tym względem byli nienaganni, więc Brytyjczycy atakowali Polaków, że chcą mieć kolonię w Liberii na mocy umowy gospodarczej z państwem liberyjskim.
Ale tak bywa czasami. Sztuka bywa także narzędziem bardzo ważnych rozgrywek politycznych współczesnych. Ja wiem, że już czas przekroczyłam haniebnie. Już kończę. Pokazuję tutaj Państwu fotografie z New York Timesa, przedrukowano w prasie niemieckiej i w prasie polskiej, gdzie w 1933/1934 roku Polska zorganizowała dwie wystawy jedną w Rosji Radzieckiej, drugą w III Rzeszy, żeby trzymać w szachu tego drugiego sąsiada, żeby pokazać, że mamy świetne stosunki polityczne z III Rzeszą - Rosjanom. A Niemcom, żeby pokazać, że mamy bardzo dobre stosunki polityczne, jak nigdy ze Związkiem Radzieckim. Ale generalnie to się sprawdzało, bo Hitler był na pogrzebie Piłsudskiego i był taką postacią, która ceniła Piłsudskiego. Dopóki żył Piłsudski, widmo wojny nie było tak realne jak po śmierci Piłsudskiego. Bo się polityka dosyć mocno potoczyła, więc głowy wawelskie Dunikowskiego, Führer na otwarciu wystawy, co nie było takie częste. Stąd właśnie i to jeszcze we fraku, a nie w stroju militarnym, pokazywało, że różnego rodzaju rozgrywki dyplomatyczne przy użyciu sztuki także. Czyli ta opowieść o potędze działa. Tu jeszcze jedna taka historia.
Przykład gry nie fair. Gry nie fair, jeżeli chodzi o opowieść o potędze. Bo Polska, której flagę państwo widzą obok pawilonu niemieckiego w głębi troszkę zaprezentowała fantastyczny, rewelacyjny pawilon, supernowoczesny, z poszanowaniem dla drzew, które rosły, z przeszkleniami, z fotomontażami, z prezentacją właśnie różnych nowoczesnych aspektów polskiej gospodarki, gdzie skupiono się głównie na tej rotundzie z narracją historyczną, a jakby nie doceniono tego potencjału i wartości efemerycznej architektury supernowoczesnej właśnie głównego pawilonu. Natomiast chyba nieprzypadkowo to fatum zadziałało, że ten maszt powiewa między pawilonami radzieckim i niemieckim, które ścigały się co do wielkości, który będzie największy. A pośrodku, pomiędzy tymi pawilonami Niemiec, III Rzeszy i Związku Radzieckiego, jesteśmy w 1937 roku przypominam, znajduje się plac de Varsovii. Takie jakby złowrogie, złowrogie tutaj pojawienie się tych pawilonów. I wreszcie, żeby nie skończyć złowrogo pokazuję obiekty, które także znalazły się w Muzeum Historii Polski, które były prezentowane. Czy obiekt, który był prezentowany w 1937 roku jako jeden obiekt właśnie na wejściu do pawilonu, dosłownie na wejściu do pawilonu polskiego w Paryżu w 1937 roku, a który później został podzielony, o czym jest tutaj obszerny tekst, do którego odsyłam na stronie Muzeum Historii Polski, podzielone na 4 części, prezentowane jako osobne kilimy w Nowym Jorku. I pojawia się tutaj jeszcze jedna postać historyczna, o której nie wspomniałam, a która jest oczywista, czyli Jan III Sobieski jako ten, który także dbał o jedność zachodniej Europy i łacińskiej Europy i chrześcijańskiej Europy. I nie mogło go zabraknąć, więc tutaj go pokazuję. To, o czym miałam nie mówić, to pokazuje tylko w skrócie. I też odsyłam do tekstów na stronie Muzeum Historii Polski, ale także cytuję fragmenty wypowiedzi cytowanych także na stronie Muzeum Historii Polski. Jak można snuć opowieść o tej wielkiej potędze? Nie w sposób koturnowy, nie na wysokich obcasach, nie bardzo patetycznie, tylko tak jak tutaj napisał Pruszkowski wyraźnie, czytelnie, żywo, w kolorze, nie naturalistycznie, czyli w sposób taki trochę baśniowy. Taka trochę baśń o wspaniałych kartach z historii Polski, których wybór został dokonany pod okiem wybitnych historyków ówczesnych z inicjatywy ministra spraw zagranicznych Józefa Becka. Więc na tym kończę. I tylko obiekty, które już państwo niedawno tutaj, w tym miejscu, po powrocie do Polski ze Stanów Zjednoczonych oglądali Otton III z Bolesławem Chrobrym, Jan III Sobieski jako pars pro toto tej całej narracji o wspaniałych kartach historii Polski.
Dziękuję Państwu za uwagę, dziękuję za cierpliwość. Ja tam mam jeszcze dużo innych obrazków, ale już się powstrzymam, żeby Państwo nie wyszli wynudzeni i tutaj wymęczeni. W każdym razie wracam do tej opowieści o potędze i potędze opowieści, którą już tutaj mogli Państwo oglądać. Czy są do mnie jakieś pytania.
Pani profesor? Dziękuję bardzo. Właśnie chciałam zapytać. Służę mikrofonem. Proszę państwa. To może. Kacper. Dziękuję.
- Ja bym zapytał. Właśnie teraz sobie uświadomiłem, że sam się sobie dziwię, że nie wiem, czy to malowidło z Chrobrym wytyczającym granicę na Odrze. Ono istnieje do dziś.
- Tak.
- O proszę, to trzeba w takim razie się wybrać i zobaczyć.
- Ja tak nie do końca zrozumiałam, jak było z tym Dworcem Głównym. Czy to znaczy, że budynek powstał, a ostatecznie te dekoracje jeszcze nie powstały? Czy one powstały? Jak to było?
- Budynek powstał, dekoracje powstały, tylko nie zdążono oddać do użytku i umieścić wszystkich tych dekoracji na dworcu, bo on został... Na samym początku wojny spłonął po prostu.
- Ale czy dzięki temu, że ich nie umieszczono, na przykład niektóre przetrwały?
- Tak, tak właśnie, na przykład te obrazy Rafała Malczewskiego, zwłaszcza z Centralny Okręg Przemysłowy, które były malowane z myślą o tym dworcu, zresztą z subsydiami ministerstw różnych ówczesnych i prezentowane w Instytucie Propagandy Sztuki w 1938 roku. One były malowane z myślą o umieszczeniu właśnie w tym obiekcie. Ale większość, zdecydowana większość obiektów albo nie zdążyła powstać lub też już została zniszczona, w tym gmachu.
- I jeszcze ten pomnik Chrobrego, który pani pokazała jako drugi, to gdzie on się znajdował?
- W Poznaniu.
I przetrwał czy nie?
- Tak
- Tego nie znam.
- Znaczy mam takie pytanie w kontekście tego, jak w debacie publicznej na łamach prasy były... Wyglądała ta dyskusja. Bo na przykład w kontekście pomnika Henryka Kuny, Adama Mickiewicza strasznie to się okazało kontrowersyjne, głównie na takim tle antysemickim ze względu na pochodzenie rzeźbiarza, że to jest taki pomnik, który z wieszcza robi jakiegoś tam proroka starotestamentowego.
- Ale tu mówimy o konkursie na pomnik Adama Mickiewicza do Wilna.
- Tak, tak, tak, tak, tak.
- I rozpętał tą awanturę między innymi inny uczestnik tego konkursu, czyli Szukalski, który był antysemitą zdeklarowanym, co mu nie przeszkadzało w niczym mieć ulubionego ucznia Żyda i osobiście się udał do ojca, żeby mu pozwolił studiować u niego sztukę. Więc to są te paradoksy II Rzeczypospolitej. Była nagonka, pomnik nie powstał. Rzeczywiście była awantura cała i wyciągano właśnie te kwestie semickie, ale nie przy Pawilonie Polskim w Paryżu, tylko przy Mickiewiczu.
- Tak właśnie chciałem zapytać o szczegóły tych kontrowersji, jeśli chodzi o ten 1925 rok, w sensie pawilon czy tam tak mniej więcej, jak to, na jakim tle to było, jeśli chodzi o jakieś kontrowersje w odbiorze.
- Były kontrowersje, ale kontrowersje największe były dotyczące udziału awangardy w tym przedsięwzięciu, która miała pojechać. Były spakowane skrzynie stojące na peronie, ale z powodu bohatera pana pracy, czyli Mieczysława Szczuki, który zażądał, żeby jego prace prezentowano na wystawie architektonicznej. On był z wykształcenia malarzem, czuł się rzeźbiarzem. Nie pozwolono na to, tym bardziej, że już coraz bardziej, Pan nam niedługo to przedstawi mam nadzieję, należał do Komunistycznej Partii Polski i miał zdecydowanie nie propaństwowe poglądy polityczne. Nie zgodzono się na ten szantaż, bo on powiedział, że albo on będzie prezentowany, jego praca prezentowana na wystawie architektonicznej, albo awangarda nie weźmie udziału w ogóle w tej prezentacji. No i pudła skrzynie zostały na peronie z powodu Szczuki. Potem prezentowano prace awangardowych artystów polskich w Paryżu na wystawie odrębnej, scenograficznej, teatralnej, a także w 27 roku w Nowym Jorku na wystawie maszyn, gdzie prezentowano projekty architektoniczne awangardowych twórców. Na tej wystawie także byliśmy obecni także w Nowym Jorku wcześniej, ponad 10 lat wcześniej. Ale tutaj jeszcze a propos tych różnych historii żydowskich. Jednym z wielkich propagatorów Polski był Żyd, zdeklarowany Żyd i zdeklarowany Polak - Szyk, Artur Szyk, którego obiekty także służyły jako prezenty dyplomatyczne zamawiane przez Mościckiego, który namalował między innymi "Statut kaliski", w którym deklarowano swobody obywatelskie Żydom. Malował sceny z historii Polski, które były prezentowane na wystawie w Nowym Jorku i który, jak widzimy tutaj także taki plakat dla wystawy nowojorskiej zaprojektował. Gdzie się pojawiają postacie Polaków ważnych dla historii Stanów Zjednoczonych i szyk był niezwykle ceniony w Paryżu. Był niezwykle ceniony w Stanach Zjednoczonych, gdzie zresztą przebywał w czasie wojny, tworząc antyniemieckie, satyryczne rysunki i prace. I był naprawdę bardzo hołubionym artystą, także w czasach sanacyjnej Polski, gdzie dochodziło do różnych ekscesów antysemickich. To jest taka rzeczywistość, która nie jest zerojedynkowa i biało czarna wtedy, zdecydowanie.
- Te obrazy Malczewskiego, Rafała, które miały uświetnić Dworzec Główny. One są wystawiane w tej chwili gdzieś?
- Nie, znaczy one bywają prezentowane częściej w Muzeum Śląskim chyba, o ile dobrze pamiętam, w Katowicach, część jest w Muzeum Narodowym w Warszawie. Także one pojawiają się na różnych wystawach. Państwo pokażą, tak?
- Wiem, że w Muzeum Narodowym szykują je do nowej wystawy.
- Aha, świetnie. One się pojawiają na przykład w wyprawie w dwudziestoleciu na tej wystawie, pojawiały się na wystawie Rytmu, pojawiały się w Muzeum Śląskim, na prezentacji właśnie takich industrialnych historii, więc one generalnie funkcjonują w takim obiegu muzealnym. Część znajduje się w muzeum w Radomiu na przykład. W ogóle spora, spora liczba szkiców Malczewskiego do tych właśnie tematów Czarny, śląski i także one istnieją w przestrzeni muzealnej i są zachowane i często są pokazywane i reprodukowane. Były pokazywane, chociażby o ile dobrze pamiętam, niektóre na wystawie teraz tej "Modernizacje" w Muzeum Narodowym w Krakowie. W każdym razie na konferencji był osobny referat im poświęcony.
- Ja dostałam mikrofon, więc chciałam zapytać o taką perspektywę odwrotną, bo mówiła Pani o tym, że bardzo często artyści wywierali presję i oni wyznaczali te kierunki, w których sztuka oficjalna szła. Ale zastanawiam się, czy możemy mówić też właśnie o tej sytuacji odwrotnej. To znaczy, że dużą rolę odegrał na przykład sam Piłsudski w tworzeniu tej takiej potężnej opowieści o narodzie polskim właśnie poprzez sztukę, czy to raczej były inicjatywy oddolne.
- Oddolne? Wizerunki Piłsudskiego? Ja nie pokazywałam specjalnie Wojciecha Kossaka, no bo tak mi się wydawało, że to już jest takie oczywista oczywistość. Wojciech Kossak portretował często Piłsudskiego, ale także Mościckiego z myślą o sprzedaży pocztówek z reprodukcjami. Już na wystawie, np. w Zachęcie, na której miały być te prace pokazywane z czysto komercyjnych względów, o czym możemy się dowiedzieć z jego własnych wypowiedzi pisanych. Więc paradoksalnie właśnie większość tych inicjatyw to były inicjatywy oddolne albo artystów, albo jeżeli mówimy o Piłsudskim akurat na przykład środowisk wojskowych, gdzie był bardzo silny kult Piłsudskiego, oczywiście, że budowany i kreowany przez niego samego od samego początku według określonych strategii, bardzo ciekawie opisanych przez badaczy literatury przede wszystkim. Natomiast rzeczywiście w prawie każdej jednostce wojskowej tutaj też mamy Ostrów Mazowiecka. Proszę bardzo. Piłsudski w koszarach. W każdych był Piłsudski obecny, ale w każdej szkole w części urzędów się tego typu zjawiska pojawiają, więc chciałam powiedzieć, że to rzeczywiście działało. Z jednej strony odgórnie, ale nie było tak, że Piłsudski mówił teraz proszę mi zrobić pomnik. Piłsudski budował potęgę Piłsudskiego, a od innych rzeczy to byli inni.
Tak jakby rzeczywiście te wszystkie wiersze ku czci Piłsudskiego, książki ku czci Piłsudskiego, obrazy ku czci Piłsudskiego to się zaczyna jeszcze w czasie I wojny światowej i trwa, także on nie musi tym sterować, bo to idzie samoczynnie. Wystarczy, że jest Piłsudskim i to jakby sprawia, że ten wizerunek ojca, dziadka, narodu jest tutaj gdzieś taki, no, niezwykle, niezwykle silny. I wszędzie ten Piłsudski się pojawia. No to nie pokazałam państwu chociażby "Płomienne serca", taki bardzo wzięty film z fragmentami dokumentów bardzo mocno komentowany. O potędze polskiej armii, też się pojawia duch Piłsudskiego w tym filmie. Już pośmiertnie, bo to jest koniec lat 30. Więc na pocztówce MS Piłsudski też widać było, że nad transatlantykiem unosi się duch Piłsudskiego, więc duch Piłsudskiego był jak najbardziej obecny. Ale naprawdę to jest właśnie paradoks, bo wiadomo, że jak władze potrzebowały zaprezentować Pawilon Polski gdzieś tam, no to typowo do kogoś, kto się tym zajmie. Ale to wszystko zależało od artystów. To artyści byli tym jakby całym napędem, tym duchem poruszającym, tą całą tą całą machiną, a nie a nie politycy.
- To w ogóle bardzo ciekawe, bo właśnie na wystawie Potęga Opowieści znajdzie się moduł, który opowiada o malarstwie historycznym. I właśnie tam zaczniemy od sterowania takim wizerunkiem władcy w okresie nowożytnym, kiedy to właśnie Wazowie na przykład zamawiali swoje wizerunki. I tam będzie właśnie ta sytuacja, kiedy to władca zamawia swój wizerunek i sam siebie próbuje w jakiś sposób przedstawić, czasami nawet przed bitwą, która się jeszcze nie rozegrała jako już jej zwycięzca. A potem kończymy. Tak naprawdę rozumiem odwróceniem sytuacji, kiedy to właśnie te inicjatywy oddolne w jakiś sposób same napędzają czy też kreują, wzmacniają ten wizerunek władcy.
- Tak, ale Piłsudski nad tym długo pracował, długo nad tym pracował i potem to już działało samoczynnie. Myślę, że gdyby nie było tego kultu oddolnego, to on by zadbał o to, żeby też takie obiekty powstawały. Ale właśnie mówiłam już kiedyś, niedawno państwu studentom na zajęciach, że kariera Piłsudskiego wiąże się i z pomnikami, cała, i oczywiście z literaturą romantyczną, to wiadomo. Pierwsza publiczna odezwa Piłsudskiego pojawiła się do inteligencji i do robotników. Pojawiła się w związku z odsłonięciem na Krakowskim Przedmieściu przy Skwerze Hoovera pomnika Adama Mickiewicza w 1898 r. Piłsudski wydrukował ulotki, żeby to wydarzenie stało się wydarzeniem patriotycznym, a nie przejętym symbolicznie przez władze rosyjskie. I potem w Wilnie w 1924 roku odsłonił pomnik Mickiewicza właśnie, w zasadzie makietę tego pomnika. Także gdzieś ta sztuka się w jego życiu też pojawiła jako elementy budowania jego prestiżu, ale właśnie nie musiał tego nakazywać, bo to powstawało i w Legionach i później. Niektórzy ze względów merkantylnych, niektórzy ze względu na rzeczywiście uwielbienie dla Piłsudskiego, ze względu na potrzebę takiego wodza, który będzie dawał jakieś poczucie bezpieczeństwa.
Była potrzeba takiego władcy, żeby był ktoś silny. Zresztą to jest taka epoka silnych władców, prawda? Ten czas, że pozwalano na to, na takie autorytarne rządy bardzo mocno. W ogóle bardzo dziękuję, że jakiekolwiek są pytania, bo to miło, że ktoś ma jakieś pytania.
- To jest bardzo ciekawe. Czy ktoś jeszcze z Państwa ma ochotę zadać pytanie? O, już pędzę.
- To ja mam pytanie czy powstawała sztuka przeciw temu uwielbieniu Piłsudskiego? W takim razie karykatury jakby prześmiewcza w stosunku do tej państwowotwórczej.
- Powstawały, ale te karykatury często były też pochlebne dla Piłsudskiego. Wydawano je, ale trudno się w tych karykaturę dopatrywać jakichś elementów rzeczywiście karykatury, karykaturalnych, więc to też jest dość specyficzne. Jeżeli się państwo udadzą, to nie powinnam tak robić, bo to jest produkt lokowany w wykładzie, że się państwo udadzą do jednej z knajpek przy Placu Teatralnym. W zasadzie w Teatrze Wielkim na tyłach i wejdą sobie, zobaczą państwo karykatury Piłsudskiego autorstwa polskich polskich karykaturzystów. Nie wspomnę już o Muzeum Karykatury, gdzie jest tych obiektów sporo, ale właśnie one są bardziej moim zdaniem pochlebne niż krytyczne.
- Czy mogę jeszcze komuś przekazać mikrofon? No dobrze, Pani profesor, to bardzo dziękujemy za dzisiejsze spotkanie.
- Ja dziękuję za zaproszenie.
- Było nam ogromnie miło. Proszę Państwa, nasze wykłady otwarte są dla Państwa. Zapraszamy. Następne spotkanie 9 maja. Będziemy wtedy gościć profesora Pawła Żmudzkiego, który przeniesie nas do czasów najdawniejszych kronik polskich. Będzie to opowieść o pierwszym złotym wieku polskiego kronikarstwa, o kronice Anonima zwanego Gallem oraz mistrza Wincentego zwanego Kadłubkiem. Proszę Państwa, to też zapowiedź naszej wystawy Potęgę opowieści, której wernisaż już 12 czerwca. Ponieważ ta wystawa rozpocznie się od modułu na papierze, który właśnie opowiadać będzie o o Najdawniejszych i w ogóle o kronikach jako o narzędziu mówienia o historii. A pani profesor nawiązywała do modułu na płótnie, który właśnie będzie związany z malarstwem historycznym, takim szeroko przekrojowym jako nasze narzędzie. A 16 17 maja, proszę państwa, to także dni dla nas aktywne. Zapraszamy na konferencję Muzea Historii Polski. Będzie nam bardzo miło Państwa również gościć. To jest konferencja trochę autotematyczna, opowiadająca właśnie o różnych przemianach idei muzeów, muzeów historycznych w Polsce, muzeów narodowych. Zapraszam też Czujemy się bardzo związani z tą, z tą konferencją, bo właściwie opowiada trochę o nas i o naszym budynku również.
- Bardzo państwu dziękuję za dzisiejsze spotkanie. Pani profesor, jeszcze raz ogromnie dziękuję. To było bardzo ciekawe i bardzo interesujące. Dziękuję.
Dane o obiekcie
-
Nazwa / Tytuł
Opowieść o potędze (w) II Rzeczypospolitej - wykład prof. UW Iwony Luby -
Rodzaj
-
Kategoria
-
Zakres chronologiczny
-
Data wykonania
31/10/2024 -
Czas trwania
1h 11min 37sek -
Osoby występujące
-
Numer inwentarzowy
MHP-04-4716 -
Klasyfikacja praw autorskich
-
Permalink
Opis
- 25 kwietnia 2024 r. w Muzeum Historii Polski odbył wykład prof. UW Iwony Luby "Opowieść o potędze (w) II Rzeczypospolitej". Prowadząca opowiedziała m.in. o tym, jaki stosunek do historii przyjmowali artyści reprezentujący różne nurty sztuki nowoczesnej – od tradycyjnych po awangardowe. Wykład zorganizowany w ramach cyklu "Otwórz się na historię" poświęcony był obecności tematyki historycznej w sztuce oficjalnej II Rzeczypospolitej. Profesor Iwona Luba opowiedziała o tym, jaki stosunek do historii przyjmowali artyści reprezentujący różne nurty sztuki nowoczesnej – od tradycyjnych po awangardowe. Przedstawiła także wyzwania, jakie przed twórcami stawiało odrodzone państwo – najważniejszy zleceniodawca monumentalnego malarstwa i pomników upamiętniających bohaterów i wydarzenia historyczne.